Łódzkie obozy przesiedleńcze w latach okupacji niemieckiej – część 1

Gdy wpędzono nas wszystkich na pierwsze podwórko, a było nas dosyć dużo, zamknięto bramę, która weszliśmy, a otwarto drugą. Znowu podwórko: po lewej stronie gmach fabryczny z czerwonej cegły, naprzeciwko mur, z prawej chyba jakieś magazyny. Zagoniono nas na pierwsze piętro do hali. Wzdłuż wszystkich ścian rozścielona była słoma, na środku przejście szersze, ale wzdłuż jego jeszcze dwa pasy słomy rozścielonej na betonie. Słoma była zużyta. Zajęliśmy miejsce bliżej końca sali, po lewej stronie pod ścianą. Ojciec i starsi bracia ułożyli bagaże tak, aby trochę odgrodzić się od sąsiadów. Wszyscy tak robili.
Było nas tak dużo, że brakowało miejsca do spania. Kiedy obudziłam się w nocy i usiadłam, to położyć się na nowo już nie miałam gdzie. Budziły mnie chyba gryzące nas wszystkich pchły. Było ich bez liku. (…)
Na obiad dawano nam krupnik, robiony niby na mięsie, ale rzadko dawało się to zauważyć. Nie zapomnę, jak Wacek ucieszył się jednego dnia, że ma mięso w zupie. Przyjrzał się mu dokładnie i … mięso miało oczy i zęby(( S. K. Świerkowska, I. Nowacka, O Antku Świerkowskim z Jarocina, Poznań 2008, s. 25-27.)).
Komendantami obozu przy ul. Łąkowej 4 byli kolejno: Albert Sauer, Erich Lorenz, Otto Ertl oraz Friedrich Ullrich. Albert Sauer w okresie od października do listopada 1939 r. sprawował funkcję komendanta obozu przejściowego w Poznaniu na ul. Głównej((M. Rutowska, Lager Glowna. Niemiecki obóz przesiedleńczy na Głównej w Poznaniu dla ludności polskiej (1939-1940), Poznań 2008, s. 32.)). W pamięci wysiedlonych zapisał się jako osoba o skłonnościach sadystycznych. Potrafił wypatrzyć swoją ofiarę w tłumie i nagle zaatakować. Szczególną nienawiść miały w nim wzbudzać karmiące matki(( Ibidem, s. 32.)).
Komendantem obozu był niejaki Sauer. Dał się on we znaki wielu ludziom, a szczególnie matkom z niemowlętami i małymi dziećmi. Pobyt w obozie był dla nich bowiem szczególnie ciężki. Matki karmiące z powodu niedożywienia i zmartwień często traciły własny pokarm. Rozpacz matek była ogromna, gdyż nie miały czym karmić swych niemowląt i małych dzieci. W obozie rzadko tylko przydzielano mleko, a część tych przydziałów zabierała niemiecka obsługa. W dodatku przy niskiej temperaturze mleko przywożono zamarznięte, a na terenie obozu nie było możliwości zagotowania go lub tylko podgrzania. Na dziedzińcu były ustawione dwa żelazne kosze z płonącym węglem, przy których ogrzewali się policjanci. Kiedy jedna z matek, nazwiskiem Irena Paszkowska, chciała zagotować mleko, komendant Sauer wylał mleko, a matkę pobił. Takie incydenty zdarzały się ustawicznie((Cyt. za: Czas przeszły – ciągle obecny. Z dziejów…, s. 61. )).
Czesław Kosiński komendanta Sauera charakteryzował:
Komendantem obozu był Sauer, który dał się dobrze we znaki wszystkim więzionym tu na ulicy Łąkowej. Był to człowiek niepoczytalny. Na sam jego widok ogarniał nas lęk i strach. Chodził zawsze lekko pochylony, wtapiał w przestrzeń swoje bladoniebieskie oczy o szeroko rozszerzonych źrenicach, pijak i narkoman. On tutaj był rządca życia i śmierci(( Cz. Kosiński, Ten, który przeżył, [w:] Czas przeszły – ciągle obecny. Tułaczka…, s. 105. )).
Erich Lorenz objął stanowisko komendanta obozu w maju 1940 r. Funkcję tę pełnił do sierpnia 1940 r., kiedy został zatrzymany przez Gestapo m. in pod zarzutem defraudacji((Bezpośrednią przyczyną aresztowania Lorenza było ujawnienie popełnionych przez niego nadużyć finansowych. Z zdefraudowanych środków miał opłacać hulanki urządzane w jego mieszkaniu, w których brał udział personel UWZ oraz sam Krumey. Hitlerowski aparat wysiedleńczy…, s. 33.)). Kolejnym komendantem został SS-Hauptsturmführer Otto Ertl, który przeprowadził znaczącą modernizację zabudowań obozowych. Słomę na której do tej pory spali wysiedleni zastąpiono trzypoziomowymi drewnianymi pryczami. Wysiedleńcy zostali umieszczeni w mniejszych izbach, osobno mężczyźni i kobiety. Wydzielono także miejsce na obozową stołówkę oraz poprawiono zaopatrzenie obozu w żywność i lekarstwa((A. Ossowski, Obozy przesiedleńcze w Łodzi…, s. 85.)). Ertl był wysoko oceniany przez Krumeya, m. in. za jego wrogi stosunek do Polaków((SS-Hauptsturmfürer Otto Ertl we wrześniu 1941 r. został skierowany do pracy w UWZ w Łodzi. Po usunięciu Lorenza objął stanowisko komendanta obozu przy ul. Łąkowej. 25.01.1943 r. został odwołany z UWZ, Hitlerowski aparat wysiedleńczy…, s. 20-21.)).
W centralnym obozie na ul. Łąkowej zatrudnieni byli m. in.: Herta Belke, Marga Reher, Wanda Schmidt oraz Wanda Krüger – tzw. „wizytantki”, czyli kobiety przeprowadzające rewizje u wysiedlonych Polek(( Hitlerowski aparat wysiedleńczy…, s. 19, 31-32, 40, 42, 46.)).
W obozie na Łąkowej odbywała się wstępna selekcja rasowa, a także badania pod kątem predyspozycji do pracy w Trzeciej Rzeszy. Dalsze, bardziej szczegółowe badania odbywały się w tzw. obozie „rasowym” na ul. Spornej 73, który podlegał łódzkiej filii Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa SS (RuSHA).
Relacja Cecylii Krzyżyńskiej, wysiedlonej wraz z rodziną z Gostynia w 1940 r.:
(…) Rodziny z małymi dziećmi zaczęto wywoływać na podwórze na którym przechodziliśmy „badania na rasę”. Siedzieliśmy rządkiem na długiej ławie. Z boku stał stół z różnymi urządzeniami. Pan w białym kitlu mierzył nam głowy, nosy, patrzył w oczy. Na szczęście nie stwierdzono u nas czystych cech aryjskich, bo właśnie w Łodzi był też obóz dla dzieci zabranych rodzicom i przekazywanych Niemcom na wychowanie.
Byliśmy w szoku, odrętwieni ze strachu, bo wszyscy byliśmy blondynami o niebieskich oczach, a nadto mama pochodziła z niemieckiej rodziny Kollewych z Krobi, gdzie jej kuzyn Karl Kollewe był w czasie wojny burmistrzem (został w naszej pamięci jako zły kuzyn).
Mama wytłumaczyła swoje rodowe nazwisko, jako być może żydowskie i tak w niezbyt bezpieczny sposób wyszliśmy z groźby germanizacji((C. Krzyżyńska, Moje wypędzenia…, Muzeum Regionalne w Gostyniu, [dostęp 25.07.2014 r.], http://www.muzeum.gostyn.pl/PAMI%C4%98TNIKI%20I%20WSPOMNIENIA?idAkt=89.)).
Wysiedleni zakwalifikowani do pracy na robotach przymusowych w Trzeciej Rzeszy oraz osoby przeznaczone do wysiedlenia do Generalnej Guberni umieszczani byli w kilku obozach na terenie miasta. Chorzy oraz niezdolni do pracy w Rzeszy umieszczani byli w obozie przy ul. 28 Pułku Strzelców Kaniowskich(( S. Abramowicz, Obozy przejściowe i przesiedleńcze…, s. 114.)).
Obóz przy ul. Łąkowej maksymalnie mógł pomieścić pięć tysięcy osób. Według szacunkowych danych do końca 1941 r. przez centralny obóz przeszło ok. 250 tysięcy osób(( A. Ossowski, Obozy przesiedleńcze w Łodzi…, s. 85.)). W obozie oprócz Polaków więziono także Żydów. Od 1944 r. w obozie zaczęto osadzać warszawiaków wysiedlonych po upadku powstania. Obóz funkcjonował do 19 stycznia 1945 r.
Osadzeni w obozie Polacy oraz ich rodziny starali się o zwolnienie z obozów. Podania kierowane były do komendanta centralnego obozu na ul. Łąkowej. Zwolnienia z obozu na ul. Łąkowej oraz z pozostałych obozów łódzkich zdarzały się sporadycznie i dotyczyły tylko rodzin mogących się wykazać posiadaniem krewnych w Rzeszy, biegłą znajomością języka niemieckiego w mowie i piśmie oraz właściwym światopoglądem. Polacy z obozu nie byli zwalniani.

Maria Guzek

Część druga artykułu.

Zdjęcie: Hermann Krumey w czasie procesu w Norymberdze. Źródło: Wikipedia commons: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Hermann_Krumey_at_the_Nuremberg_Trials.jpg.