Streszczenie | Summary |
Tematem artykułu są okręty podwodne, które są istotnym narzędziem w amerykańskim arsenale jądrowym. Grupa skupiająca typy 41 for Freedom inaczej zwanej też niszczycielami miast oraz okręty typu Ohio sprawiły, że US Navy przez pewien czas wiodła prym w dziedzinie uniwersalności swoich konstrukcji i tłumienia dźwięków swoich jednostek. | The article covers the subject of submarines, which are an important tool in the US nuclear arsenal. The 41 for Freedom submarines also known as destroyers of cities and the Ohio class allowed the US Navy to be for a period of time the leader in the field of the universality of their constructions and in silencing their units. |
Hasła indeksowe | Key Words |
Ohio, 41 for Freedom, okręty podwodne | Ohio, 41 for Freedom, submarines |
Koniec drugiej wojny światowej to czas, w którym doszło do wielu zmian w technologii uzbrojenia. W 1945 roku pojawiła się broń jądrowa, która pokazała siłę drzemiącą w rozszczepianiu jąder atomu. Jednak to, co uwidoczniło się w późniejszym okresie, a dokładniej w latach 1946-49 było następstwem dokonań państwa, które rozpętało II wojnę światową – hitlerowskich Niemiec. III Rzesza wiele wniosła do budownictwa wojskowego, w tym okrętowego. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy ZSRR czerpały garściami z rozwiązań technologicznych tego kraju. U-Boot typ XXI zrewolucjonizował budownictwo okrętów podwodnych. Pokazały to powojenne ćwiczenia z jednostkami brytyjskimi. Używane wówczas sonary nie były w stanie wykryć jednostki niemieckiej nawet wtedy, kiedy znajdowała się na głębokości peryskopowej. Niemieccy inżynierowie zastosowali bowiem ochronę w postaci specjalnej farby, która dawała właściwości stealth i w rezultacie ówczesne środki wykrywania okazywały się bezużyteczne. Inną cechą charakterystyczną było zastosowanie obłego kadłuba bez wystających elementów tak, aby fale dźwiękowe mogły się swobodnie odbijać od kadłuba. Z kolei sam kadłub był zbudowany w układzie dwukadłubowca, co przy zastosowaniu mocniejszych akumulatorów umożliwiało prawie dwukrotne zwiększenie prędkości w stosunku do poprzednich jednostek takich jak typ VII.
Nie zastosowano napędu Walthera opartego o katalityczny rozkład nadtlenku wodoru w celu uzyskania tlenu do spalania paliwa. Układ ten był dość trudny w obsłudze i zarazem niebezpieczny, miał też jednak swoje zalety, ponieważ okręty wyposażone w tę turbinę uzyskiwały prędkość rzędu 24 węzłów. Z uwagi na brak efektywnego radaru, do poszukiwania i ataku na wrogie jednostki, Niemcy wyposażyli typ XXI w pasywny sonar niskiej częstotliwości GHG. Ten system składał się z dużej ilości hydrofonów, które pozwalały na wykrywanie jednostek z odległości 10 kilometrów. Amerykanie, którzy w wyniku reparacji powojennych uzyskali kilka jednostek typu XXI, bardzo skwapliwie im się przyglądali i sumiennie badali. Wiele rozwiązań zastosowanych w jednostkach III Rzeszy przenieśli na swoje okręty podwodne, które zostały zbudowane w okresie wojny((Okręty podwodne typu Tang – długość 82 metry, wyporność do 2260 ton, 6 wyrzutni torpedowych, prędkość nawodna do 15,5 węzła, podwodna do 19 węzłów: N. Friedman: U.S. Submarines Since 1945: An Illustrated Design History. Naval Institute Press, Annanpolis 1995, s. 344.)). Te modernizacje posiadały oznaczenie GUPPY i miały wyeliminować wady takie jak: krótkotrwałe pozostawanie pod wodą, szumy wytwarzane przez okręt oraz umożliwić osiąganie większej prędkości podwodnej((N. Friedman, U.S. Submarines Since 1945…, wyd. cyt., s. 5. )).
Druga połowa lat 40-tych doprowadziła do użycia wyżej wspomnianej broni atomowej, a co za tym idzie wprowadzenia energii atomowej. Jak trafnie zauważono w dowództwie amerykańskim, energię atomową można było wykorzystać jako napęd okrętów podwodnych, co dałoby im nieograniczony zasięg i możliwość ciągłego pozostawania pod wodą.
Adm. Hyman Rickover, który piastował stanowisko szefa projektów nuklearnych w US Navy był zwolennikiem takiego okrętu i jego upór doprowadził do powstania USS Nautilus, pierwszego okrętu z napędem nuklearnym. Był on jednostką doświadczalną, która pokazała, jakie możliwości dawał napęd jądrowy, czego przykładem może być przepłynięcie pod lodami Arktyki. Zauważono też, że okręty te można było wyposażyć w nuklearne pociski balistyczne. Taka mobilna platforma utrudniała wykrycie wyrzutni i umożliwiała atakowanie celów w różnych częściach świata. Na przeszkodzie tym planom stało dowództwo marynarki, armia i lotnictwo, które miało monopol na przenoszenie pocisków nuklearnych. W ZSRR natomiast przeprowadzono testy rakiety R-7, za pomocą której następnie wysłano na orbitę Sputnika, co zelektryzowało dowództwo US Navy. Na czele ówczesnej marynarki wojennej stał adm. Arleigh Burke, który popierał stworzenie własnego pocisku balistycznego, przez co nakazał utworzenie specjalnego biura technicznego zajmującego się rozwojem takiej broni. W 1957 roku admirał Burke ustanowił wymagania dla nowoopracowywanych pocisków balistycznych, o zasięgu 1500 mil morskich (2778 km), które miały być umieszczone na pokładach okrętów podwodnych. Zasięg ten obliczony był na możliwość wykonania ataku na stolicę ZSRR – Moskwę, z zanurzonego okrętu, znajdującego się na Morzu Norweskim. Jednak z uwagi na postępy radzieckich konstruktorów nad rakietowymi broniami strategicznymi, program Polaris był kilkakrotnie przyspieszany. Pociski Polaris miały kilka wariantów, w tym wersje A-1, A-2 i A-3. Ta ostatnia posiadała trzy głowice nuklearne. Wraz z rozwojem systemów antybalistycznych w Związku Radzieckim, zmodyfikowano pociski A-3 do standardu Posejdon wyposażając je w 10-14 głowic, które mogły atakować różne cele. Pomagał im w tym system nawigacji satelitarnej. Następnym krokiem były pociski Trident C-4 i obecne Trident II D5. Jeśli chodzi o pociski Trident C-4 to były one rozwinięciem pocisków Posejdon, ponieważ ich dwa pierwsze stopnie pochodziły z samych Posejdonów(( S. Gorszkow, Potęga Morska Współczesnego Państwa, Wydawnictwo MON, Warszawa 1979, s. 282. )). Głowice też niewiele się zmieniły, chociaż Amerykanie próbowali wprowadzić głowice antybalistyczne, które za pomocą siły kinetycznej niszczyłyby pociski nuklearne w fazie, kiedy znajdowałyby się w przestrzeni kosmicznej oraz głowice służące do przełamywania systemu obrony antybalistycznej(( P. E. Fontenoy: Submarines: An Illustrated History of Their Impact (Weapons and Warfare), ABC-CLIO 2007, s. 23.)). Jednakże mimo wykonania z sukcesem kilku testów tej głowicy, jej programu nigdy nie ukończono. Rakieta nośna oraz same głowice wersji Trident II to pociski zbudowane od podstaw mające za zadanie przełamywać obronę przeciwlotniczą wroga. Współpracują one z systemem GPS, aby razić cele dokładniej w stosunku do poprzednich rodzajów tego typu broni((G. Spinardi, From Polaris to Trident: the development of US Fleet ballistic missile technology, Cambridge University Press, Cambridge 1994, s. 28. )). Podsumowując, jeśli chodzi o same pociski to konstrukcyjnie na przestrzeni trzydziestu lat zmieniły się w niewielkim stopniu. Podstawową cechą charakterystyczną było to, że napędzało je paliwo stałe o wiele bezpieczniejsze niż paliwo ciekłe, zmieniała się natomiast ilość zabieranych głowic oraz zasięg pocisków.
Rozwój nastąpił natomiast w samych nośnikach czyli okrętach. Jednostka, jako nosiciel musiała być żywotna, uniwersalna i cicha, aby wróg nie mógł jej wykryć. Balistyczne okręty amerykańskie, podobnie jak radzieckie czerpały rozwiązania z jednostek wielozadaniowych. Chociażby mówiąc o typie George Washington, który opierał się na projekcie jednostek myśliwskich typu Skipjack w dosłownym znaczeniu tego słowa.Z jednostek myśliwskich tej klasy wykorzystano sekcję dziobową i rufową. Jednak wcześniejszym, pierwotnym projektem amerykańskich jednostek balistycznych był projekt oparty o Jupitera, opracowywany wspólnie z US Army.