W 1926 roku Douhet dopisał drugą księgę do Panowania w powietrzu, tak poprawiona wersja ukazała się drukiem rok później. Już we wstępie do tej księgi pisał: w pierwszym wydaniu mej pracy (…) nie chcąc zbyt gwałtownie atakować ustalonych i panujących poglądów, uważałem za właściwe nie wyjawiać wszystkich swych myśli w sprawach problemu powietrznego. (…) moje zadanie polegało na wpojeniu pojęcia „panowanie w powietrzu”, na wyrobienie pierwszego wrażenia o jego znaczeniu (…) oraz na doprowadzeniu do uznania idei samodzielnych sił powietrznych, nie podlegających ani wojskom lądowym, ani marynarce wojennej ((Ibidem, s. 113.)). Autor ubolewał nad faktem, iż jego książka wydana została w 1921 roku pod auspicjami Ministerstwa Wojny, ale nie przyniosło to za sobą zainteresowania jego koncepcjami przez dowództwo armii. Włoch tłumaczył się przed czytelnikami ze wspierania lotnictwa pomocniczego w pierwszym wydaniu pracy: zgadzam się, że było to przejawem małoduszności, lecz czego się tylko nie robi dla zapewnienia zwycięstwa zdrowemu rozsądkowi. Zresztą każdy, kto chociaż z jaką taką uwagą przeczytał „Panowanie w powietrzu”, powinien był dobrze zrozumieć, że uważam lotnictwo pomocnicze za bezużyteczne, zbędne i szkodliwe ((Ibidem, s. 114.)). Włoski teoretyk wyznawał, iż od początku uznawał istnienie tych oddziałów za błędne, ale nie chciał wywoływać zbyt wielkich kontrowersji nawoływaniem do ich całkowitej likwidacji. Pisał: armia powietrzna jest najodpowiedniejszym środkiem do zapewnienia zwycięstwa, niezależnie od wszelkich innych okoliczności, jeżeli ona (…) będzie w stanie odnieść zwycięstwo w walce o panowanie w powietrzu i wyzyskać to zwycięstwo za pomocą sił dostosowanych do zadania ((Ibidem, s. 117.)). Precyzował też warunki uzyskania panowania w powietrzu, stwierdzając, że nie będzie konieczne zniszczenie dosłownie wszystkich samolotów przeciwnika, lecz jedynie tak wiele, by nie były w stanie wpływać na przebieg wojny. Rozróżniał też wyraźnie między panowaniem, a przewagą w powietrzu – miała ona być jedynie warunkiem wstępnym do wprowadzenia tego pierwszego stanu. Armia powietrzna oprócz wywalczenia panowania w powietrzu musiała być zdolna do wykorzystania go poprzez złamanie materialnego i moralnego oporu nieprzyjaciela ((Ibidem, s. 119.)). Tylko w ten sposób mogła samodzielnie decydować o wyniku wojny, w innym wypadku jedynie mogła w tym dopomóc. Douhet pisał: lotnictwo pomocnicze nie może wywrzeć żadnego wpływu na wynik tej walki ((Ibidem, s. 120.)). Wyciągał z tego wniosek, o bezużyteczności tych sił, dodatkowo delegowanie samolotów do nich osłabiało jedynie siły zasadnicze ((Ibidem, s. 113-121.)).
Generał precyzował określenie wojny powietrznej, dotyczyła ona jego zdaniem tylko wywalczania panowania w powietrzu, a następujące po nim ataki na infrastrukturę lądową nieprzyjaciela nie były już jej częścią. Włoch podtrzymywał konieczność wyposażenia armii powietrznej w samoloty bombowe i eskortujące. Walka o panowanie w powietrzu pomiędzy dwiema takimi formacjami polegać miała jedynie na obustronnych nalotach bombowych. Działania te powinny być prowadzone z jak największą intensywnością, gdyż nie będą one trwały zbyt długo. Z powodu słabości środków rozpoznania siły te miały całkowicie zrezygnować z poszukiwania przeciwnika w powietrzu. Pisał: jedynym sposobem obrony swojego terytorium i obszarów morskich przed napadami nieprzyjaciela jest możliwie najszybsze zniszczenie jego środków powietrznych ((Ibidem, s. 134.)). Rozwijanie naziemnej sieci rozpoznania i obrony przeciwlotniczej było jego zdaniem jedynie marnotrawstwem posiadanych środków ((Ibidem, s. 127-135.)).
Włoski teoretyk w drugim wydaniu swej pracy zmienił podejście do samolotów eskortujących. Pisał o takiej konstrukcji: powinien posiadać w maksymalnie możliwym ze względów technicznych stopniu następujące cztery cechy: uzbrojenie, odporność na ogień nieprzyjaciela, prędkość i promień działania ((Ibidem, s. 139.)). Za najmniej ważną z nich uznawał prędkość. Douhet przypominał, iż maszyny te miały działać w formacji, co implikowało konieczność stworzenia odpowiedniej taktyki i adekwatnego uzbrojenia. Analizując różnice pomiędzy nimi, a bombowcami, doszedł do interesującego wniosku: powinny posiadać te same cechy charakterystyczne z wyjątkiem uzbrojenia (…) Powyższe stwierdzenie nasuwa od razu myśl o samolocie, który byłby przydatny zarówno do walki w powietrzu, jak i do bombardowania. Dla uproszczenia nazwę taki samolot samolotem „bitwy” (da battaglia) ((Ibidem, s. 142.)). To dość rewolucyjne podejście zakładało stworzenie uniwersalnej konstrukcji lotniczej, zdolnej zarówno do walki powietrznej, jak i do zwalczania celów naziemnych ((Ibidem, s. 142.)). Jego zdaniem, armia powietrzna składająca się tylko z samolotów „bitwy” mogła nawet przewyższać tę w jego pierwotnym ujęciu. Samoloty mogły same bronić się przed atakami nieprzyjaciela, więc osłona stawała się zbędna, a co za tym idzie, każda maszyna z formacji mogła przenosić bomby. Oparcie armii na jednym typie konstrukcji zmniejszało też ilość personelu, a zaoszczędzony zapas ciężaru powinno się wykorzystać na lepsze uzbrojenie samolotu. Dodatkowo generał proponował zaprojektowanie tych konstrukcji w ten sposób, by można było łatwo przystosowywać je do różnych zadań. Po wywalczeniu panowania w powietrzu uzbrojenie strzeleckie i opancerzenie powinno zostać zdemontowane i zastąpione większym ładunkiem bomb czy paliwa. Samolot „bitwy” stał się w drugim wydaniu pracy Douheta podstawowym (i jedynym) samolotem dla armii powietrznej. Widział on go jako wielosilnikową konstrukcję osiągającą średnią prędkość. Optymalnym rozwiązaniem miał być wodnosamolot, gdyż siły powietrzne musiały operować zarówno nad lądem, jak i nad morzem ((Ibidem, s. 138-145.)).
Generał nie zapomniał jednak o samolotach rozpoznawczych. W jego koncepcji miały to być nieuzbrojone, zwrotne i bardzo szybkie maszyny o dużym zasięgu. Na ich wyposażeniu znaleźć się miały jak najdoskonalsze środki łączności, a załogę powinien stanowić tylko jeden człowiek. We włoskich warunkach istotna była możliwość przelotu nad Alpami czy też nad otaczającymi Italię morzami ((Ibidem, s. 145-146.)).
Douhet postulował konstruowanie samolotów z metalu, tak by mogły bezproblemowo wytrzymać każde warunki atmosferyczne. Był bowiem świadom, że po rozpoczęciu działań wojennych konieczne będzie porzucenie dobrze wyposażonych baz i przeniesienie się na polowe lotniska, nie zapewniające odpowiednich warunków do hangarowania. Armia powietrzna powinna być jak najbardziej rozproszona podczas bazowania na ziemi, nie można też zapominać o maskowaniu lądowisk i miejsc postoju ((Ibidem, s. 148.)).
Generał jeszcze mocniej akcentował konieczność przygotowania lotnictwa cywilnego do przekształcenia w część armii powietrznej. Posunął się nawet do stwierdzenia, iż siły powietrzne powinny w czasie pokoju istnieć jedynie w formie skadrowanej, ograniczając się do zadań szkoleniowych i utrzymania aparatu dowodzenia ((Ibidem, s. 149-150.)).
Po wywalczeniu panowania w powietrzu armia powietrzna mogła, zdaniem autora, delegować część swych sił do pełnienia zadań zarezerwowanych ówcześnie dla lotnictwa pomocniczego. Uważał jednak, że nie byłoby to rozsądne – siły te powinny kontynuować samodzielne naloty bombowe, by złamać opór przeciwnika. Jego zdaniem bez porównania korzystniej jest łamać opór moralny, siejąc panikę i przerażenie oraz wywołując rozkład mało zdyscyplinowanych organizacji, niż tłuc się o słabszą lub silniejszą przeszkodę materialną ((Ibidem, s. 152.)). Generał w drugim wydaniu Panowania w powietrzu szerzej rozwodził się na temat psychologicznych aspektów wojny. Jego zdaniem morale będzie miało kluczowe znaczenie w kolejnych konfliktach, podobnie jak zadecydowało o przegranej Niemiec w czasie I wojny światowej. Pisał: wynik wojny minionej jedynie pozornie zależał od operacji wojennych – w istocie zadecydowało o nim załamanie się oporu moralnego narodów, które poniosły porażkę, załamanie się, spowodowane olbrzymim wyczerpaniem walczących narodów ((Ibidem, s. 153.)). Jego zdaniem lotnictwo mogło w przyszłości wywrzeć niszczący wpływ na ludność cywilną, co doprowadziłoby do zakończenia wojny, nawet mimo nie tknięcia sił przeciwnika na froncie ((Ibidem, s. 151-154.)).
Douhet stwierdzał, że większość ówczesnych samolotów nie nadawała się do walki w powietrzu, myśliwce miałyby być przeznaczone jedynie do polowania ((Ibidem, s. 159.)). Jego zdaniem użycie takich maszyn było uciekaniem od walki powietrznej, podobnie widział sytuację w lotnictwie bombowym. Konstrukcje używane do ataków nocnych miały z założenia unikać walki, zaś te przeprowadzające naloty dzienne posiadały dużą prędkość, ułatwiającą ucieczkę przed myśliwcami. Generał kwestionował sens istnienia bombowców nocnych: istnieje ono tylko dlatego, że w czasie wojny światowej zdarzały się wypadki bombardowania w nocy ((Ibidem, s. 160.)). Krytykował też tendencję tworzenia wolnych samolotów rozpoznawczych, wykonujących swe zadania na niskim pułapie. Jego zdaniem misje te powinny wypełniać jednostki walki powietrznej, albo jednostki mające możność uniknięcia walki, a więc posiadające superszybkie samoloty pozwalające im uchylić się nawet od ataku myśliwców ((Ibidem, s. 162.)). Apelował on o uprzednie utworzenie planu rozśrodkowania sił lotniczych w wypadku wojny, wszystkie jednostki powinny też pozostawać w stanie gotowości do mobilizacji i przerzutu. Należało też zgromadzić w zapasie mobilizacyjnym odpowiednią ilość części zamiennych, materiałów pędnych i amunicji ((Ibidem, s. 158-166.)).
Warto pochylić się również nad rozmyślaniami Douheta na temat lotnictwa z książki Przypuszczalne formy przyszłej wojny. Choć zasadnicza problematyka tej pracy nie dotyczy tematu niniejszego artykułu, to na jej kartach autor rozwijał również swe wcześniejsze koncepcje dotyczące wojny powietrznej.
Douhet wychwalał włoskiego marszałka lotnictwa, Italo Balbo, którego działania rzekomo doprowadziły do skonstruowania w Italii samolotów wyposażonych w silniki o wielkiej mocy. Miało to stawiać włoskie lotnictwo na czołowej lokacie na świecie. Generał jeszcze silniej akcentował konieczność wykorzystania przez siły powietrzne broni chemicznej. To za jej pomocą należało sparaliżować działania przeciwnika. Jego zdaniem ówczesne siły lądowe i morskie potrafiły jedynie pośrednio łamać wrogi opór, gdy lotnictwo robiło to w sposób bezpośredni, niszcząc zaplecze produkcyjne nieprzyjaciela. Pisał: broń powietrzna może dążyć do zniszczenia stolicy nieprzyjaciela, zanim zostanie rozesłany rozkaz mobilizacyjny, a wojna zostanie wypowiedziana ((Ibidem, s. 216.)). Generał przytaczał wyniki niedawnych ćwiczeń obrony powietrznej Londynu, które miały wykazać, iż obrońcy, mimo posiadania równych sił co atakujący, nie byli w stanie obronić miasta przed nalotami. Dlatego też obronę przeciwlotniczą sugerował ograniczyć do przygotowania schronów, środków obrony przeciwchemicznej oraz rozśrodkowania najważniejszych władz państwa ((Ibidem, s. 211-219.)).
Włoski teoretyk jeszcze bardziej radykalnie postrzegał swą ideę panowania w powietrzu. Jego zdaniem kraj, który dopuści do obcego panowania w powietrzu, poczuje się o tyle słabszy od przeciwnika, że nie będzie mógł zachować silnej wiary w możliwość zwycięskiego zakończenia wojny. To zaś oznacza początek końca ((Ibidem, s. 221.)). Podkreślał też znaczenie upadku morale wroga dla odniesienia zwycięstwa: im silniejsze ciosy będzie mogła broń zadać ogółowi obywateli i im w bardziej bezpośredni sposób będzie ona w stanie dotknąć ich interesów, tym rzadziej będą wybuchały wojny ((Ibidem, s. 225.)). Generał zauważał, iż ówczesne siły lądowe stały się bardzo mocno zależne od transportu kolejowego i samochodowego, co dawało lotnictwu szansę na znaczące ich osłabienie poprzez naloty na sieć komunikacyjną. Od tego losu mogło je uchronić jedynie przekształcenie się w siły lekkie, bardziej niezależne od zaopatrzenia. Generał zauważał, iż siłę lotnictwa można łatwo zwiększyć, poprzez ulepszanie bomb, na przykład dzięki mocniejszym materiałom wybuchowymi ((Ibidem, s. 221-228, 231.)).
Kończąc swój wywód Włoch pisał o wojnie powietrznej: jest jak najbardziej wojną manewrową, w której szybkie musi być postrzeżenie, jeszcze szybsza decyzja, a jeszcze szybsze wykonanie. Jest to wojna, której wynik będzie w najwyższym stopniu zależał od zdolności dowódców. (…) Broń powietrzna jest bronią nie narodów bogatych, lecz narodów młodych – genialnych, gorącokrwistych, śmiałych, spragnionych przestrzeni i wysokości. Dlatego też jest to broń całkowicie włoska i całkowicie faszystowska ((Ibidem, s. 236.)).
Podsumowując, należy stwierdzić, iż koncepcja wojny powietrznej Giulio Douheta była chyba najbardziej kompletną i dopracowaną wizją użycia lotnictwa w okresie międzywojennym. Jego idee stały się niemal powszechnie znane, odwoływało się do nich wielu innych teoretyków – Panowanie w powietrzu stało się wówczas pozycją kanoniczną. W Polsce cały rozdział w swej książce zatytułowanej Przyszła wojna poświęcił im Władysław Sikorski. Choć głównie je krytykował, to część z nich przyjął w swej pracy. Koncepcje włoskiego generała popierali (choć nie zawsze w całości) i rozwijali m.in. niemieccy teoretycy Hans Ritter, Robert Knauss, Robert von Helders, Francuzi Pierre Faury i Pierre Armengaud, Brytyjczyk Hugh Trenchard czy Amerykanie William Mitchell i Alexander de Seversky. Oczywiście Douhet doczekał się też grona zagorzałych krytyków, ale nie da się ukryć, że miał ogromny wpływ na kształtowanie się międzywojennej teorii użycia i organizacji lotnictwa. Część z jego idei została wprowadzona w życie i przetestowana podczas II wojny światowej. Choć w większości okazały się błędne, to niektóre z nich zdały egzamin, a inne musiały jeszcze poczekać na swoje czasy ((Ibidem, s. 11, L. Wyszczelski, Teorie wojenne…, s. 334-345, W. Sikorski, Przyszła wojna: jej możliwości i charakter oraz związane z nim zagadnienia obrony kraju, Kraków 2010, s. 210-216.)).
Bez wątpienia najbardziej doniosłą z koncepcji Douheta było usamodzielnienie lotnictwa. Dziś wydawać może się to czymś naturalnym, ale nawet po I wojnie światowej samoloty traktowano wciąż w wielu państwach jako ciekawostkę, a nie pełnoprawny środek bojowy. Przyszłość pokazała, iż autonomiczne siły powietrzne stały się standardem wśród nowoczesnych sił zbrojnych. Douhet uważał je za najważniejszą część sił zbrojnych, przesądzającą o zwycięstwie w wojnie. Pomysły te były zbyt radykalne, jednak to dzięki niemu lotnictwo zaistniało w myśli wojskowej jako jeden z kluczowych elementów potęgi militarnej państwa. Rewolucyjna idea panowania w powietrzu stała się jedną z podstaw strategii lotnictwa, która jest aktualna do dziś, choć w nieco zmienionej formie. Jest ona uznawana za stan idealny, niemożliwy do osiągnięcia i utrzymania w dłuższej perspektywie. Częściej mówi się współcześnie o czasowej przewadze czy dominacji w powietrzu, ale koncepcja ta położyła fundament myślowy pod stosowane powszechnie zasady ((M. Fiszer, Lotnictwo…, s. 47.)). Douhet słusznie zauważył, że panowanie w powietrzu daje pełną dowolność wyboru i niszczenia celów naziemnych na obszarze wrogiego państwa. Wiele kampanii lotniczych w XX i XXI wieku zaczynało się właśnie od etapu wywalczania panowania w powietrzu i to głównie od ataków na lotniska przeciwnika. Warto tu wymienić choćby niemiecką operację Barbarossa z 1941 roku, izraelskie naloty na Egipt podczas Wojny Sześciodniowej z 1967 roku czy I wojnę w Zatoce Perskiej z lat 1990-1991. Oczywiście w tych przypadkach działania wojenne nie ograniczyły się do nalotów powietrznych, tak jak przewidywał to Włoch, ale dzięki niemu doceniono konieczność wyeliminowania lotnictwa wroga na samym początku podejmowanych działań wojennych.
Trzeba jednak zauważyć, że w wielu przypadkach koncepcje Douheta okazały się nietrafione. Generał był przekonany co do słuszności swych tez, pisał nawet: posiadam pewność matematyczną, że przyszłość nie może obalić mych przewidywań ((G. Douhet, Panowanie…, s. 112.)). Tymczasem, mimo matematycznej pewności, autor często uciekał w spekulatywne rozmyślania, zupełnie nie mające poparcia w faktach. Na pierwszym miejscu trzeba tu wymienić ideę zniszczenia moralnego oporu przeciwnika. Choć włoski teoretyk często uciekał się do matematycznych wyliczeń, to jedną z głównych osi swych wywodów uczynił zupełnie niemierzalne i ulotne wartości psychiczne i moralne. Douhet wierzył w złamanie psychiki ludności nieprzyjaciela, ale opierał to przekonanie na bardzo wątłych przesłankach. Sądził, iż wiedza o niszczących nalotach szybko rozpowszechni się w danej społeczności i doprowadzi do jej dekompozycji. Zignorował zupełnie wpływ cenzury wojennej oraz propagandy, nie przewidział możliwości mobilizacji społeczeństwa i zasobów państwa w obliczu masowych bombardowań. Alianckie naloty na Niemcy w czasie II wojny światowej nie złamały oporu niemieckiego społeczeństwa, mimo ogromnych zniszczeń i cierpienia setek tysięcy ludzi. Bez wątpienia miały one duży wpływ na dezorganizację transportu oraz ograniczenie niemieckiej produkcji przemysłowej, ale nie mogły samodzielnie przesądzić o klęsce Rzeszy w wojnie. Rzeczywiście, wśród wielu z Niemców szerzył się defetyzm, ale silne struktury totalitarnego państwa i rozkręcona machina gospodarki wojennej nie pozwoliła im na zachowanie się według przewidywań włoskiego generała. Także konwencjonalne naloty bombowe na cesarską Japonię nie załamały tamtejszego społeczeństwa, mimo powszechnego pogorszenia nastrojów ludności. Co prawda udział Japonii w wojnie zakończył się na skutek nalotów na Hiroszimę i Nagasaki, ale włoski teoretyk nie przewidywał przecież użycia przez lotnictwo broni atomowej. Wydaje się więc, że wbrew przewidywaniom Douheta tradycyjne naloty bombowe nie mogły złamać morale narodu. Realizację jego scenariusza mogła zapewnić dopiero bomba atomowa, ale generał pisząc swe prace nie mógł wiedzieć, że w przyszłości pojawi się aż tak potężna broń, zmieniająca gruntownie równowagę sił na polu walki ((P. S. Meilinger, The paths…, s. 20, P. S. Meilinger, Airpower – myths and facts, Maxwell Air Force Base, Alabama 2003, s. 47-50.)).
Oczywiście można spekulować, czy uderzenie w mniej spoiste społeczeństwa i mniej sprawne państwa nie zakończyłoby się scenariuszem zarysowanym przez Włocha, warto jednak zwrócić uwagę na inną kwestię. Michał Fiszer słusznie zauważył, że Douhet po macoszemu potraktował kwestię doboru celów bombardowań, pozostawiając tę kwestię przyszłym dowódcom ((M. Fiszer, Lotnictwo…, s. 47-48.)). Tymczasem, jak dowodził polski autor na kartach swej książki, to odpowiedni wybór celów nalotów strategicznych w dużej mierze rozstrzygał o ich skuteczności. Tak było m.in. w przypadku ataków na niemiecki przemysł paliwowy pod koniec II wojny światowej, czy nalotów na centra dowodzenia, linie komunikacyjne i kluczowe obiekty militarne w Iraku na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku ((Ibidem, passim.)). Włoch tymczasem wierzył, że niezbyt celne ataki z lotu poziomego na dużym pułapie, dokonywane przeciwko obszarom miejskim i przemysłowym będą w stanie rozstrzygnąć konflikt. Doświadczenia wojenne nie potwierdziły tych oczekiwań. Pomijając moralną ocenę aspektów humanitarnych, naloty takie nie oddziaływały w aż tak wielkim stopniu na dane państwo, jak chciałby widzieć to Douhet. Formalnie alianckie bombardowania były planowane przeciwko przemysłowi III Rzeszy, ale faktycznie niewielka ich celność przerodziła je w walkę z niemieckim społeczeństwem ((P. S. Meilinger, Airpower…, s. 27-29.)). Stosowano zaproponowaną przez Douheta mieszankę bomb burzących i zapalających, trzeba jednak zauważyć, że nigdy nie doszło do użycia w nalotach broni gazowej, która zajmowała w jego koncepcji czołowe miejscm ((Idem, The paths…, s. 15.)). Fakt ten może świadczyć na korzyść Włocha, gdyż wymyślona przez niego taktyka nigdy nie została zastosowana w pełni. Wydaje się jednak, że dopiero pojawienie się broni atomowej mogło przechylić szalę zwycięstwa na stronę lotnictwa w przypadku ataków na sugerowane przez Douheta cele. Warto w tym miejscu postawić pytanie o charakterze metodologicznym. Czy o ocenie myśli wojskowej Douheta powinna decydować logika wywodu i jego wewnętrzna spójność, czy też próby wprowadzenia w życie jego idei? Choć ten pierwszy aspekt jest niezwykle ważny, to jednak decydujący powinien być ten drugi czynnik, gdyż nie można oceniać teorii w oderwaniu od praktyki. Włoch miał to szczęście, że jego koncepcje poruszały umysły wielu ludzi, pragnących wprowadzić je w życie. Fakt pewnych odmienności tych aplikacji jest czymś naturalnym, literalne zastosowanie jego idei byłoby możliwe tylko w idealnym, oderwanym od rzeczywistości modelu.
Należy też pochylić się nad innymi aspektami myśli wojskowej włoskiego generała. Za podstawę swych rozważań uznał nieuchronność wojny pozycyjnej w przypadku kolejnego konfliktu. Dowodził, słusznie zresztą, że rozwój broni palnej zwiększał przewagę obrony nad atakiem, który stawał się coraz mniej opłacalny. Nie zauważył jednak, że pod koniec I wojny światowej potrafiono odwrócić tą tendencję, między innymi dzięki użyciu czołgów czy masowego transportu kołowego. Włoch nie wierzył w możliwość prowadzenia wojny manewrowej na ziemi, co brutalnie zweryfikowała II wojna światowa. Nie można czynić z tego faktu głównego zarzutu wobec Douheta, gdyż wielu teoretyków okresu międzywojennego podzielało jego poglądy. Trzeba jednak wytknąć mu inne błędy. Generał zupełnie zignorował możliwości rozwoju broni przeciwlotniczych i przede wszystkim, systemów rozpoznania. Oczywiście nie mógł on przewidzieć wynalezienia i użycia radaru, ale jak pokazała II wojna światowa, nawet nie posiadając takich systemów można było podejmować walkę z wrogimi nalotami. Rozpoznanie optyczne i akustyczne, choć niedoskonałe, nie było zupełnie bezużyteczne. Dziwi fakt, że oficer artylerii, jakim był przecież Douhet, lekceważąco podchodził do dział przeciwlotniczych. Przecież w okresie międzywojennym znano już zapalniki czasowe i ciśnieniowe, które stosowane w kombinacji z optycznymi dalmierzami znacznie zwiększały możliwości tej broni. Interesujący jest też fakt pominięcia przez niego w swych rozważaniach lotniskowców. Okręty tej klasy powstawały już za życia Douheta, a sam generał często sięgał do porównań z obszaru marynarki wojennej. Nie wspomniał on jednak ani słowem na temat tych jednostek, które jak pokazała przyszłość, zwiększyły jeszcze znaczenie lotnictwa w siłach zbrojnych. Podobnie dziwne jest milczenie generała w kwestii bombowców nurkujących. Wierzył on zapewne zbyt mocno w skuteczność bombardowań z lotu poziomego, poza tym moda na tego typu maszyny zapanowała dopiero z początkiem lat trzydziestych. Także pomysł powszechnego użycia w armii samolotów cywilnych w charakterze maszyn bojowych nie okazał się zbyt trafny.
Inną ważną kwestią wartą omówienia jest koncepcja uniwersalnego samolotu „bitwy”. Pomysł ten zapłodnił wielu konstruktorów lotniczych epoki międzywojennej, a jego efektem było powstanie takich konstrukcji jak na przykład Potez 63 czy Messerschmitt Bf 110. Co ciekawe, wydaje się, iż w tym wypadku Douhet po prostu wyprzedził swoje czasy. Ówczesne, zaprojektowane zgodnie z jego pomysłami, samoloty uniwersalne nie były ani postrachem przestworzy, ani skutecznymi bombowcami. Jak pokazały doświadczenia II wojny światowej, ciężkie, dwusilnikowe i wielomiejscowe myśliwce okazywały się zbyt wolne i za mało zwrotne w starciu z tradycyjnymi myśliwcami. Szybko przesunięto je do działań w nocy, czy też do akcji rozpoznawczych i szturmowych. W tych ostatnich jednak lepiej sprawdzały się dedykowane bombowce, czy nawet zaadaptowane do tych potrzeb tradycyjne myśliwce (chociażby Hawker Typhoon, Republic P-47 Thunderbolt czy Focke-Wulf Fw 190). To właśnie od takich maszyn rozpoczęła się kariera uniwersalnych samolotów myśliwsko-bombowych, w drugiej połowie XX wieku zastąpionych samolotami wielozadaniowymi. Douhet trafnie przewidział możliwość skonstruowania maszyny uniwersalnej, ale nie spodziewał się, iż wyewoluuje ona z pogardzanych przez niego myśliwców. Stawiane przez niego na drugim planie szybkość i zwrotność okazały się kluczowe w przypadku tworzenia takich maszyn. Dopiero potężne silniki odrzutowe oraz elektroniczne środki rozpoznania i pokładowe systemy zarządzania walką pozwoliły stworzyć w pełni uniwersalne samoloty bojowe. Poza tym, Douhet błędnie założył, iż potężnie uzbrojone maszyny eskorty zwyciężą wrogie samoloty biernie oczekując na ich ataki. Stworzenie funkcjonalnej i śmiercionośnej latającej kanonierki nie powiodło się, o zwycięstwie jeszcze długo decydować miała przewaga wysokości, zwrotności i szybkości poparta umiejętnościami pilota.
Podsumowując, należy stwierdzić, iż teoria wojny powietrznej według Giulio Douheta była jedną z najbardziej istotnych koncepcji myśli wojskowej dwudziestolecia międzywojennego. Włoch okazał się wizjonerem, dostrzegającym świetlaną przyszłość przed lotnictwem. Choć doświadczenia historyczne pokazały, że siły powietrzne nie są w stanie samodzielnie rozstrzygnąć wyniku wojny, to należy docenić kompleksowość wizji włoskiego generała. Poza tym, jego radykalne poglądy przyczyniły się mocno do popularyzacji lotnictwa i jego upodmiotowienia, co jest niezaprzeczalnym atutem działalności Douheta. Jego najważniejsza praca, Panowanie w powietrzu, okazała się kamieniem milowym w rozwoju teorii lotnictwa wojskowego i wpłynęła silnie na jego użycie w praktyce. Bez cienia wątpliwości można stwierdzić, iż był on ojcem współczesnych sił powietrznych. Jego życiorys i koncepcje powinny zaś stać się obiektem zainteresowania wszystkich miłośników historii wojskowości.
Bibliografia
Douhet Giulio, Panowanie w powietrzu, Warszawa 1965.
Fiszer Michał, Lotnictwo w osiąganiu celów strategicznych operacji militarnych, Warszawa 2011.
Meilinger S. Philipp, Airpower – myths and facts, Maxwell Air Force Base, Alabama 2003.
Meilinger S. Philipp, The paths of heaven: the evolution of airpower theory, Maxwell Air Force Base, Alabama 1997.
Sikorski Władysław, Przyszła wojna: jej możliwości i charakter oraz związane z nim zagadnienia obrony kraju, Kraków 2010.
Wyszczelski Lech, Teorie wojenne i ich twórcy na przestrzeni dziejów: myśl wojskowa od powstania do końca lat osiemdziesiątych XX wieku, Warszawa 2009.