Generał broni pilot Stanisław Franciszek Targosz, Dowódca Sił Powietrznych RP (2005-2007)

Od 16 grudnia 1973 r. Stanisław Targosz służył w 3. Pułku Lotnictwa Myśliwsko-Bombowego w Bydgoszczy jako pilot, gdzie wykonywał loty na samolotach Su-7, od 30 sierpnia 1974 r. – starszy pilot, a od 25 listopada 1974 r. – dowódca klucza lotniczego. W latach 1975-1978 studiował w Akademii Sztabu Generalnego WP w Rembertowie. Po studiach objął stanowisko zastępcy dowódcy eskadry do spraw linowych w 3. Pułku Lotnictwa Myśliwsko-Bombowego w Bydgoszczy. 11 lutego 1981 r. został dowódcą eskadry lotniczej, a 4 września 1983 r. szefem sztabu – zastępcą dowódcy 3. Pułku Lotnictwa Myśliwsko-Bombowego.

Od 13 grudnia 1985 objął stanowisko dowódcy 40. Pułku Lotnictwa Myśliwsko-Bombowego w Świdwinie. W tym czasie wdrożył w pułku do eksploatacji samolot Su-22. Personel latający tego pułku szkolił się na poligonach w kraju i poza jego granicami w tym w Pińsku na poligonie Polesskij (w ZSRR). Jak ten okres wspomina ppłk inż. pil. Wiktor Korczyński, wówczas szef strzelania powietrznego 40. plmb, „Kiedy płk Stanisław Targosz został dowódcą 40. plmb prawie sam przeszkalał pilotów na Su-22. Do pomocy miał tylko majora Rajmunda Spyrę – nawigatora pułku i po jakimś czasie dołączyłem ja. Nie było wśród instruktorów w Świdwinie żadnego pilota po Su-20, tylko my, latający wcześniej na Su-7. Na początku loty wykonywał jeszcze rosyjski instruktor major Gorłow. Ale krótko, bo jak ja przyszedłem do Świdwina, to już go nie było. Płk dypl. pil. Stanisław Targosz oblatał wszystkie samoloty Su-22 składane z części przywożonych do Świdwina rosyjskim Iłem-76 (aż z Komsomolska nad Amurem). Najpierw oblatywał je rosyjski pilot zakładowy, a płk Targosz robił drugi oblot i po tym samolot był przyjmowany na uzbrojenie RP. To dotyczyło wszystkich samolotów dla Świdwina i Mirosławca. Obaj też oblataliśmy pierwszą „sparkę” Su-22UM3K, pilską, która pierwsza podeszła pod remont (wylatała 600 godzin). Oblot nosił cechy oblotu prototypu (częściowo wykupiona licencja na remont), dlatego na to konto obaj uzyskaliśmy uprawnienia pilotów doświadczalnych (to nie to samo co oblatywacz 1-go stopnia, takie uprawnienia mieliśmy wcześniej). Zadanie oblotu tego samolotu po remoncie w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 2 w Bydgoszczy powierzono nam, a nie wydawałoby się dłużej latającym i mającym większe doświadczenie pilotom z Piły. 40. plmb został przeszkolony na Su-22 z minimalnym udziałem Rosjan, co wiele znaczy pod względem finansowym dla skarbu państwa i w tym była olbrzymia zasługa osobista płk Stanisława Targosza (proszę to porównać do przeszkolenia na F-16). Gen. broni pil. Stanisław Targosz miał wielki dar wyłuskiwania talentów lotniczych, wystarczy policzyć ilu generałów wychował. (Andrzejewski [Andrzej Andrzejewski – przyp. red.], Hać [Ryszard – przyp. red.], Błasik [Andrzej – przyp. red.], Bartoszcze [Jacek – przyp. red.], Maciąg [Maciąg – przyp. red.]). Nie stosował negatywnej selekcji, a zdolnych ludzi kształcił nawet kosztem zmniejszenia swego komfortu dowodzenia osłabioną w ten sposób na jakiś czas jednostką. Spośród wielu dowódców lotniczych z którymi odbywałem służbę gen. Targosz wyróżniał się perfekcyjną znajomością i umiejętnością wykorzystania w szkoleniu i dowodzeniu rejestratorów pokładowych wszelakiego rodzaju. Rejestratory te dostarczają olbrzymiej ilości informacji i sztuką jest wychwycenie najistotniejszych danych w danym momencie i do konkretnie wykonywanych zadań. Gen Targosz doskonale sobie radził z działaniem w warunkach nadmiaru takiej informacji i miał dosłownie bezbłędny instynkt lotniczy przy zamawianiu danych z laboratorium kontroli lotów odczytującego pomarańczowe czarne skrzynki. Nie znam przypadku, aby on, czy ktoś mu złożył nieprawdziwy meldunek o osiągniętym poziomie wyszkolenia, czy zdobyciu konkretnej, kolejnej umiejętności lotniczej. A niestety innym dowódcom się to przytrafiało. Czasami w tamtych czasach spłycano wykonywane w powietrzu zadania, atakowano cele z użyciem awaryjnych technik celowania, bez włączania pokładowej maszyny cyfrowej, czy niezgodnie z programem szkolenia lotniczego. Gen. Targoszowi nikt nawet nie próbował powiedzieć nieprawdy o wykonywanych w powietrzu zadaniach, bo miał pewność, że zostanie profesjonalnie sprawdzony. Czasami się zdarzało, że inni dowódcy wykorzystywali te urządzenia do rozgrywek personalnych, czy do szukania haków, a niektórzy po prostu słabo je znali. Dla mnie, odpowiadającego wtedy za wyszkolenie bojowe pilotów najpierw 40. plmb, a później 3. DLMB, taka profesjonalna współpraca z dowódcą była niekłamaną przyjemnością i nie wahałem się nigdy zameldować prawdy, gdy coś nie wyszło i trzeba było coś zmienić w metodyce szkolenia bojowego. A wdrażaliśmy wtedy wiele nowych środków bojowych, samonaprowadzające się i sterowane pociski rakietowe dużych wagomiarów (na podczerwień, laserowe, telewizyjne i przeciwradiolokacyjne), środki walki radioelektronicznej itp. Tak rodzi się w lotnictwie prawdziwe zaufanie, które objawia się i procentuje w ewentualnej prawdziwej walce. Czasem prosiłem Go, zawsze z dobrym skutkiem, o pomoc w uzupełnieniu bazy dydaktycznej do szkolenia ogniowego na poligonie. Generał bardzo wspierał nas w działalności związanej z tworzeniem zaplecza szkoleniowego, m in. w pisaniu różnych programów komputerowych wykorzystywanych w przygotowaniu do lotów (w tym czasie rozpowszechniły się w kraju i w lotnictwie komputery PC, którymi szybko zastąpiliśmy przy współpracy z Instytutem Technicznym Wojsk Lotniczych przestarzałe rosyjskie maszyny cyfrowe zakupione z samolotem Su-22M4K, a służące do serwisowania tych samolotów na ziemi). Generał też cieszył się zawsze dużym zaufaniem i był autorytetem dla służb inżynieryjnych i innych, zabezpieczających szkolenie w powietrzu, doskonale też koordynował ich działalność skupiając się na najistotniejszych w danym momencie problemach.”

11 maja 1990 r. Stanisław Targosz objął stanowisko zastępcy dowódcy 3. Dywizji Lotnictwa Myśliwsko-Bombowego, a 26 marca 1992 r. został jej dowódcą. Jak ten okres wspomina były burmistrz Świdwina mgr Franciszek Paszel: „Przebywając na Kresach (Litwa-Białoruś) otrzymałem przykrą wiadomość, że gen. Stanisław Targosz odszedł na wieczny spoczynek. Człowiek, z którym przez lata współpracowałem na niwie miasto-wojsko. Najpierw przez sport, w który byłem zaangażowany jako trener, a następnie burmistrz m. Świdwina. Pan Generał zawsze był gotowy do twórczej współpracy, jednoznaczny, zdecydowany decyzyjnie, odpowiedzialny. Na Staszka zawsze, bez cienia wątpliwości można było liczyć. Wspólnie realizowaliśmy dla dobra wojska i miasta: halę sportową przy Szkole Podstawowej Nr 3 w Świdwinie, dla dzieci z rodzin wojskowych i nie tylko, zabiegaliśmy o atmosferę przy budowie kościoła dla wojska, organizowaliśmy i dbaliśmy o wysoki poziom obchodów świąt narodowych, a szczególnie wojskowych, budowaliśmy niezachwianie świdwińską więź społeczeństwa miasta z wojskiem. Tak powstał w jednym z folderów miasta Świdwina cytat miasto nie może żyć bez wojska, a wojsko bez miasta. Było to osiągnięcie bardzo wartościowe w sferze mentalności społeczeństwa miasta Świdwina. Pana Generała poznałem w 1987 roku, o czym napisałem w gazecie „Wieści świdwińskie” z dnia 19.11.2012 r. Nr 20 w artykule „Uznanie Świdwińskim Lotnikom” w podtytule „Lotnik urodzony w Su-22” cytuję:

Z wielką satysfakcją wspominam i dotychczas utrzymuję koleżeński kontakt z najlepszym lotnikiem na samolocie Su-22, naszym byłym dowódcą dywizji płk dypl. pil. Stanisławem Targoszem, a następnie gen. broni pil. który został dowódcą Sił Powietrznych.

To czystej wody pasjonat wojska i pilotażu. To dowódca, który nie uznaje możliwości niewykonania każdego zadania. Prawy zasłużony człowiek Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.

Poznałem go, gdy był jeszcze w stopniu majora, na stadionie garnizonowym, gdzie uczestniczył w jakimś meczu piłkarskim. Dowódca płk dypl. pil. Kazimierz Dziok przywołał go do bieżni i przedstawił: `To najlepszy lotnik i piłkarz wśród lotników, proszę Panie trenerze zwrócić uwagę w drugiej połowie meczu na jego wartości piłkarskie, a może przyda się do zespołu naszego WKS Granitu. Rzeczywiście, nie było takiego drugiego na boisku piłkarza, tak walecznego, ambitnego i nieustępliwego. Jednak wiek i przygotowanie techniczne nie pozwalały na jego piłkarskie awanse. Jak powiedział dowódca, że jest najlepszym lotnikiem, więc podtrzymałem jego opinię i życzyłem, żeby dalej był najlepszym lotnikiem, a piłkę niech traktuje rekreacyjnie.`

Poznałem również sympatyczną Panią Barbarę – małżonkę generała. Współczuję Pani i rodzinie, i jestem przekonany, że stało się coś, czego wszyscy chcielibyśmy uniknąć, coś nieoczekiwanego a wielce tragicznego. A nie wymierzona bolesna wiadomość poruszyła, jak mi wiadomo całą społeczność Świdwina.

Pani Barbaro, Pani małżonek śp. Staszek, to człowiek, który zapisał się jako nieskazitelnie dobry, bezgranicznie oddany rodzinie i służbie, która była jego żywiołem, a w życiu cywilnym był człowiekiem o wielkiej godności życia prostego i cichego. Dlatego wierzę w to, że dziś pomaga nam wszystkim w bólu, jaki odczuwamy po Jego odejściu.

Ufam, że wiara pozwoli Pani i rodzinie przetrwać w trudnych chwilach, a my, co pozostaliśmy musimy tylko zachować wiarę, nadzieję i pamięć po nieodżałowanym śp. generale Stanisławie.

Bardzo dobrze go znałem i jestem pewien, że dziś za pośrednictwem św. Augustyna na pewno do nas wszystkich mówi:
Nie płaczcie nad moją nieobecnością, czujcie się blisko mnie i mówcie do mnie jeszcze. Będę Was kochał z nieba, tak jak kochałem na ziemi.
Takim był mój sympatyczny i nieodżałowany kolega, generał broni pilot Stanisław Targosz”.

A tak ten okres wspomina była dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 im. Lotników Polskich w Świdwinie, pani mgr Teresa Domasik: „Stanisława Targosza poznałam w Świdwinie, będąc zastępcą dyrektora Szkoły Podstawowej Nr 3 w Świdwinie. W czerwcu 1988 r. do Szkoły Podstawowej Nr 3 przyszedł, (chyba jeszcze ppłk) Pan Targosz jako dowódca 40. plmb z majorem Bogdanem Krzykowskim – zastępcą dowódcy 40. plmb ds. zaopatrzenia, w sprawie udostępnienia budynku szkolnego na potrzeby zorganizowania kolonii letnich dla dzieci żołnierzy zawodowych i pracowników wojska. Po rozmowach z Panem Targoszem, powiadomiłam pana Stanisława Bródkę – Inspektora Wydziału Oświaty w Świdwinie o Jego prośbie. Następnego dnia do szkoły przybył Inspektor Oświaty i wyraził zgodę na organizację kolonii w Szkole Podstawowej Nr 3 w Świdwinie. Po zakończeniu roku szkolnego wojsko na określonych warunkach zorganizowało kolonie. Inspektor Wydziału Oświaty i ja jako zastępca dyrektora byliśmy zadowoleni po zakończeniu kolonii, ponieważ pan Targosz wywiązał się z umowy. Szkoła lśniła czystością, przeprowadzono bieżący remont i odmalowano wszystkie klasy i korytarze. Tak zaczęła się nasza znajomość i współpraca. W następnym roku, po zakończeniu roku szkolnego w szkole także były kolonie letnie zorganizowane przez pana Targosza, jako dowódcę pułku. Chyba w roku 1990, po rozmowie z panem Andrzejem Andrzejewskim, wówczas głównym elektrykiem Kombinatu Redło, zorganizowałam zebranie rady rodziców, w którym między innymi uczestniczyło wojsko, na czele z Panem Stanisławem Targoszem i Bogdanem Krzykowskim. Tematem spotkania była budowa sali gimnastycznej z zapleczem socjalnym. Na tym zebraniu powstał Społeczny Komitet Budowy Sali Gimnastycznej, którego przewodniczącym został pan płk Stanisław Targosz. Przez cały okres budowy pan Targosz wspierał mnie już jako dyrektora szkoły (od roku 1987), organizacyjnie i merytorycznie, W trakcie budowy sali pan Targosz cały czas aktywnie współpracował ze mną jako dyrektorem i Radą Miasta Świdwina, oraz członkiem zarządu, w pozyskiwaniu środków i sponsorów. Do wspierania budowy zaangażowano radnych miasta Świdwinia, Burmistrza, Dyrektora PGR Smardzko oraz pana generała Stanisława Skalskiego, asa polskiego lotnictwa, który przybył do Świdwina na spotkanie z nauczycielami szkoły oraz wojskiem. W czasie późniejszym utrzymywał kontakt i wspierał nasze działania. W październiku 1992 r., w dniu nauczyciela, po 18 miesiącach budowy odbyła się uroczystość, na której została oddana do użytku sala gimnastyczna. Pan Stanisław Targosz wspólnie z Wicekuratorem Oświaty Andrzejem Derkaczem przecięli wstęgę, została oddana do użytku sala gimnastyczna z zapleczem socjalnym i odbył się pierwszy mecz piłki siatkowej. Zawodnikami byli członkowie Komitetu budowy sali i wojsko kontra nauczyciele szkoły. Jednocześnie wojsko zawsze w chwilach potrzeby pomagało przy organizacji uroczystości, wycieczek i zawodów. Pan Targosz był wsparciem i stałym gościem w szkole. Związany ze szkoła był jako dowódca 40. plmb, a później 3. DLMB, ale także jako ojciec, bowiem do tej szkoły uczęszczali dwaj jego synowie. Nasza współpraca trwała także wtedy kiedy Pan Pułkownik był dowódcą dywizji. Był także zainteresowany losami szkoły, kiedy został przeniesiony do Poznania, a później do Warszawy. Zawsze był obecny wtedy kiedy szkoła go potrzebowała, kiedy były uroczystości i rocznice powstania szkoły. W 1993 r. (chyba) został odznaczony przez Ministra Edukacji Narodowej Medalem za Zasługi dla Oświaty. Medal uwieńczył wkład pracy na rzecz współpracy ze szkołą, ale współpraca trwała dalej.”