„Gwałt na duszy” – co krasnoarmiejcy zobaczyli w Polsce we wrześniu 1939 roku

Konflikt zbrojny, który rozpoczął się we wrześniu to Wojna, gdzie urządzono polowanie na człowieka ((AW II/313 Ł, k. 8.)) – tragizm wojny, wydaje się, można rozpatrywać w co najmniej dwóch aspektach: żołnierz staje się niejako narzędziem do zabijania, ogólnie pojmowana władza próbuje go odczłowieczyć, podobnie jak ofiarę, tak, aby nie miał on wyrzutów sumienia; ten żołnierz, który sam ma rodzinę, sam jest synem, mężem i ojcem ((Por.: Sklepy normalnie funkcjonowały, tak że ruscy byli bardzo nimi zachwyceni (…). Jak się rzucili, to tak jak mrówki (…) do tych sklepów biegali i kupowali, co się dało (…). Oficerowie zobaczyli, co się dzieje, więc z nagantami, żeby powstrzymać żołnierzy, krzyczeli do nich: „Rzuć, rzuć”. Widziałem, jak jeden z żołnierzy chował pod pazuchę małe dziecinne buciki… (AW II/1380, k. 1). Por. też: W pierwszych dniach po wkroczeniu bolszewików do Łucka sklepy były jeszcze zawalone towarami. Sowieccy oficerowie w żaden sposób nie mogli pojąć i wyjść z podziwu, że towar sprzedaje się bez żadnych ograniczeń, ile kto chce (Z. Niedźwiedzki, W piekle zesłania. Tutaj będzie żyć, pracować i tu zdechniecie!, Szczecinek 2002, s. 50).)) i musi zabijać – najpierw we własnym kraju musiał nierzadko zdać się na instynkt i walczyć o przeżycie, inne wartości ogólnoludzkie odchodziły na dalszy plan, podobnie było na wojnie: nierzadko musiał zabijać, aby samemu nie zginąć – czyjeś dzieci ((Por.: Miasto broniło się jeszcze (…), oglądałem całe ciężarówki trupów żołnierzy sowieckich. W odwecie Sowieci wywlekali i mordowali młodzież i mężczyzn (…). Widziałem jak Sowiet przebijał bagnetem naszego sąsiada (AW I/652, k. 1-2).)), mężów, gwałcić żony, córki; ten żołnierz, który niejako został skazany na takie a nie inne życie w antyhumanitarnym systemie.

Widok żołnierzy oraz uzbrojenia ((Por.: Nas interesowało raczej uzbrojenie /jako chłopcy/, jakie to czołgi, tylko ta inność (AW I/368, k. 3).)) stanowił niemałą atrakcję dla mieszkańców, był wydarzeniem dnia, widowiskiem – wielu widziało ich lub taki sprzęt pierwszy raz w życiu, przychodzili popatrzeć z czystej ciekawości, próba skonfrontowania z wizerunkami znanymi z książek, plakatów; czasem wyglądali przez okna; chcieli zobaczyć też reakcje sąsiadów (( AW I/770 k. 2; AW II/1093, k. 6; AW II/1010 k. 2, 4; AW II/1169 Ł, k. 1-2; AW II/1223, k. 1; AW II/1224, k. 15; AW II/1265, k. 5-6; AW II/1274, k. 1; AW II/3570, k. 1-2)). W sumie było spokojnie i bezpiecznie. Przez czas jakiś było nawet bardzo radośnie i bardzo wesoło ((AW II/1224, k. 15. (w dzienniczku swym zapisał katolicki ksiądz))).

Można zauważyć, iż w niemal wszystkich relacjach świadków obraz żołnierzy sowieckich, ich wyglądu, postaw, typowych zachowań czy mentalności, jest niemal identyczny, różni się kolorytem, detalami, konkretnymi sytuacjami, ale da się wyszczególnić kilka właściwości charakterystycznych, którym można przypisać charakter generalny. Z całą pewnością do takich zaliczyć można (co Polakom wydawało się dziwaczne ((Por.: Śmiech i sensację budziło w nas ich zafrapowanie zegarkami, których nakładali po kilka na rękę (AW I/288, k. 2).))) zamiłowanie do zegarków – Zegarek, a zwłaszcza zegarek na rękę, to przedmiot ogólnego pożądania ludzi radzieckich. Oni na widok zegarka tak się zachowują, jakby nigdy z nich żaden zegarka nie widział (…). Patrzyli na nie z pożądaniem tak wielkim, że lęk ogarniał człowieka czy nie zedrą go z ręki ((AW II/1224, k. 16, por.: Przy (…) stoliku siedział podstarzały oficer, z obłędem w oczach. Na krześle obok niego stała nowa, pokaźna fibrowa walizka. Z jej wnętrza obywało się głośne tykanie i nagle zadzwonił gromko budzik. Wtedy facet otworzył swój „чемодан”. Stwierdziłem, że ma w nim kilkanaście dużych budzików z blaszanymi dzwonkami. Obłęd w jego oczach był prawdopodobnie powodowany emocją, związaną ze zdobyciem tego skarbu (AW II/1561, k. 20). Zob. też: AW II/1232, k. 6.)); kupowali je zapewne nie tylko „na pamiątkę”, dla nich były luksusem, cóż to dopiero było, gdy trafił się kosztowny, złoty. Ażeby je zdobyć (również oficerowie) uciekali się także i do kradzieży (przychodzili do domu pod pozorem zjedzenia czegoś) (( AW II/1260 k. 7; AW II/1274, k. 2; AW II/1381, k. 6.)). Również inne przybory budziły zachwyt, nawet na widok zwykłych wykałaczek oficer sowiecki kręcił ze zdumienia głową, uważał je za burżuazyjne przesądy (( AW II/1381, k. 6-7. )).

Poziom życia Polaków zaskakiwał przybyłych, nawet naczelników, kierowników, ludzi „na stanowiskach” ((N. Gridina w swoim artykule (I. N. Gridina, „Чужие освбодители” или „свои оккупанты” как население Западной Украины воспринимало „советских” в 1939-1941 гг., „Былые годы”, Сочи 2012, № 2 (24)) zamieszcza cytat [wspomnienia żony Chruszczowa], opisujący zachwyt jej rodziców nad mechanizmem kranu, jednocześnie zaznacza, iż podobne urządzenia nie były nowością dla brata, który wcześnie odbywał służbę i zdążył się zapoznać z różnymi „osobliwościami”. Sama Gridina stan emocjonalny najwyższych urzędników partyjnych określa jako zdumienie: Были поражены уровнем жизни (tamże, s. 39).)). Na potwierdzenie tej tezy sięgnijmy do źródeł. W swoich wspomnieniach relanci przytaczają różne sytuacje, które ewidentnie świadczą o tym, iż Rosjanie zadziwieni byli komfortem – w ich mniemaniu, w jakim przed wojną żyli Polacy. Nie mieściło się im [Sowietom] w głowie (…), że w niektórych mieszkaniach robotnika lub szewca stał piec kaflowy (…). Nawet NKWD nie chciało w to wierzyć, podejrzewając, że jest to jakiś burżuj udający robotnika. Przecież wielu enkawudzistów, żyjąc w Związku Sowieckim, nigdy nie widziało kafli, a ci, którzy widzieli, oglądali je w pałacach lub bogatych domach określanych przez nich jako burżujskie (( Z. Niedźwiedzki, dz. cyt., s. 50-51.)).

Tym sposobem siedziby urzędników państwowych można by zakwalifikować jako rezydencie magnackie. Matka wprowadziła ich do kuchni (…). „To tak mieszka urzędnik państwowy, w takim komforcie?” (…) Zaczęło nam się przejaśniać w głowie, z jakiej oni muszą nędzy pochodzić. Nasza kuchnia (…) była zwykłą normalną polską kuchnią, tyle że było czysto [por.: Dla bolszewików wówczas każdy w czystym i całym ubraniu był panem do „проверки” i aresztowania (( AW II/1232, k. 6.))] i schludnie. To już budziło ich podziw. Budynek nadleśnictwa uważali za siedzibę jakiegoś ziemianina czy obszarnika (…). Byli przekonani (…), że mają do czynienia (…) z jakimś magnatem, bo przecież widzieli tu chleb z masłem, który mogli jeść w dowolnej ilości. Taka to była skala różnic między nami. A oni przychodzili, aby nam przynieść coś nowego, coś, co miało być lepsze (( AW I/422, k. 8-9.)); Zaproszeni na obiad nie mogli nadziwić się jego bogactwu, a przecież był to dla nas zwykły niedzielny obiad, a my nie byliśmy bogaci (( AW I/878, k. 1.)).

Ludzie, którzy przybyli na Kresy reprezentowali narzucony im światopogląd i obraz rzeczywistości; poza tym taką postawą wydawali nie najlepsze świadectwo państwu sowieckiemu jako zacofanemu i biednemu. Że rzeczywiście tak było świadczyć mogą relacje Polaków z „raju”, którzy wyjechali tam choćby na krótko. W Odessie przepuszczali nas w sklepach bez kolejki, bo Polacy – jak zgodnie twierdzili kolejkowicze – już od dwudziestu lat nie widzieli chleba. A na wsiach jest jeszcze gorzej. Jeśli jest jakiś zagon buraków cukrowych, to pilnuje go wartownik z karabinem (( AW II/1253 k. 20-1)). Z kolei nieznany polski żołnierz ukraińskiego pochodzenia w liście do Pawła Hawrylkiwa pisał: Gdyśmy przejeżdżali przez Ukrainę, która niegdyś była bogata (…). Wsie wyglądały tak, jakby pożar zniszczył wszystkie domy, są obdarte, niepokryte, nie widziałem nigdzie starych drzew, widniały tylko pnie, znak, że kiedyś (…) było (…) gospodarstwo (…), wsie zostały zniszczone jakby przez wojnę (( AW V-MID-30, k. 2.)).

Czerwonoarmiejcy po przybyciu na nasze tereny całymi tysiącami runęli na nasze sklepy (…). Przed sklepem z obuwiem (…) stało może tysiąc mołojców ramię przy ramieniu (…), czekający nieustępliwe ma dopchanie się do drzwi sklepowych (( AW II/1224, k. 20.)). Rzucającym się w oczy było masowe wykupywanie wszelakich towarów (( Por.: Największe powodzenie miały sklepy zegarmistrzowskie, obuwnicze i tekstylne” (AW II/1561, k. 19); Powszechnie wiedziano też, że najbardziej poszukiwanymi produktami były: chleb, сало /słonina/, gorzałka, a z rzeczy „часы”, „кольцо” i „бритва” (AW II/2755, k. 6); Z największym jednak respektem brali „сало” (…). Słychać było wśród nich „сало”, „сало” (…) (AW II/1232, k. 6). W jednej z relacji jest mowa o tym, iż Rosjanie wykupywali towary, które do miast przywozili chłopi, za równie dogodne ceny. (AW II/1232, k. 6).)) (solone śledzie zdawały się być nie lada zdobyczą, skarbem), potrzebnych w danym momencie, jak i zupełnie nieprzydatnych (np. środki owadobójcze), byle tylko je posiadać, byli łapczywi w tym względzie; choć wydaje się, że na pierwszym miejscu stawiali żywność, odzież i obuwie, dopiero po tych towarach kupowali „resztę”. Sytuacji takiej sprzyjało ustanowienie kursu złotówki do rubla w stosunku 1:1 (zrównanie złotówki z rublem) przy jednoczesnym nie zmienianiu cen – co dla Rosjan oznaczało niemal darmowe zakupy – ponadto w jednej z relacji jest wzmianka o pierwszeństwie zakupów przysługującym Sowietom. Także później chętnie dokonywali zakupów u chłopów, w tym przypadku po równie przystępnych cenach. W krótkim czasie sklepowe półki opustoszały i zaczęły pojawiać się kolejki (( AW II/528, k. 5; AW II/1224, k. 20; AW II/1232, k. 6; AW II/1243, k. 2; AW II/1256, k. 7-8; AW II/1260 k. 7; AW II/1274, k. 1; AW II/1381, k. 6; AW II/1561, k. 19.)). Gdy na drodze pojawił się sklep, starszyzna zarządzała postój i zaczynało się wykupywanie wszystkiego (( AW II/1274, k. 1.)).

Ze względu na zasobność sklepów terenom tym przybyli Rosjanie nadali nazwę mała Ameryka (( Por.: Usłyszałem wypowiedź: słyszysz, tutaj Ameryka (AW II/1223, k. 1).)) – Rosjanie (także ci, którzy zostali skierowani na Kresy do pracy, nie tylko wojskowi) korzystali tymczasem z optymalnej sytuacji (i szansy na wzbogacenie się i poprawę bytu) (( Por.: Za jakiś tydzień – dwa… za kilkaset sowieckich rubli można było literalnie/dosłownie się wzbogacić” (cyt. za: I. N. Gridina, dz. cyt., s. 38); autorka twierdzi, że delegacje na „zachodnią Ukrainę” cieszyły się dużą popularnością, gdyż dawały szansę na poprawę warunków materialnych i cytuje wspomnienia, w których świadkowie mówią, w co zaopatrywali się Sowieci (odzież, biżuteria, radioodbiorniki, pianina itp.) (tamże).)) i masowo wykupywali konserwy, mąkę, kaszę, słoninę itp. i wysyłali rodzinom w Związku Sowieckim (( AW II/3570 k. 4-5 i n. (5-7).)). Sowieccy oficerowie, oszołomieni widokiem pełnych sklepów, co tylko mogą to wykupują, dziwiąc się zasobnością sklepów i możliwością kupna bez przydziału i kartek (( AW II/1381, k. 6.)).