Kanada był jednym z pierwszych krajów które zdecydowały się wesprzeć operację w Libii.
Już na początku operacji Kanadyjczycy wysłali 6 maszyn do Libii. Zaangażowanymi samolotami były CF-18 będące Kanadyjską odmianą F-18 Hornet. Później do wysłanego kontyngentu dołączyły inne maszyny- CP-140 Aurora. BBC podało, że dalsze wzmocnienie zaangażowania Kanady w konflikt w Libii zostało zawieszone do majowych wyborów. Odpowiedź Kanady była szybka jako ze dzień wcześniej szef NATO Ander Fogh Rasmussen prosił o większe zaangażowanie w Libii i większą liczbę maszyn. 2 maja sprawa powinna się rozstrzygnąć jako że wtedy odbędzie się głosowanie, a spodziewanym zwycięzcą jest partia rządząca. Nikt nie wątpi chyba, że całe zaangażowanie w Libii jest dziwne i „letnie”. To co dzieje się w Kanadzie to polityka i nic nadzwyczajnego. Ot normalna zagrywka przedwyborcza. Jak sprawy będą dalej przybierały taki obrót to nie prędko zakończymy toczący się w Libii spór pomiędzy rebeliantami, a zwolennikami Kadafiego. Choć widać pewne załamanie w postawie NATO i odejście od działań stricte lotniczych chociaż pierwotnie zarzekano się że tylko takie będą prowadzone. Cały ten konflikt jest swoją droga dziwny i doskonale obrazuje na jakim etapie prowadzenia wojen jesteśmy. Bez większego zaangażowania do niczego nie dojdziemy. NATO ma potencjał by załatwić sprawę w miarę szybko. Pytanie tylko czy w końcu zdecyduje się wykorzystać ten potencjał?
Zdjęcie: airofrces.forces.gc.ca