Samoloty C-130 od dziesięcioleci spełniają swoją rolę w wojskowym lotnictwie transportowym. To doskonałe maszyny i nie potrzeba zainkasować sowitego przelewu od LM by tak napisać. Po wielokroć udowodniły, że doskonale nadają się do przewozu ładunków w trudnych warunkach.
I jeśli piszę o trudnych warunkach mam tu choćby na myśli trzaskający mróz i samoloty LC-130. O lataniu tymi maszynami mogliście już przeczytać w wywiadzie z maj. Matthew Salą. Trudniej się chyba już nie da prawda? No… jest jeszcze pustynia i tony pyłu podczas startu i lądowania co musi dawać w kość silnikom i ludziom je obsługującym. Zresztą nie tylko silnikom, jak uczy doświadczenie te drobinki wciskają się dosłownie wszędzie.
Jak wiemy rynek wojskowych transportowców jest ograniczony. Samoloty pozostają w linii 30, 40, a teraz to i 50 lat. Nasze dziadki z Powidza mają się dobrze i dalej robią swoją robotę. Są już u kresu, ale załogi i personel naziemny wycisną z nich tyle ile się da. To mamy jak w banku ponieważ zastępców póki co nie ma na horyzoncie.
Co zatem ma zrobić firma Lockheed Martin mając dobry produkt i ograniczony rynek? Musi poszerzyć sobie tenże rynek! Proste prawda. Ma już w tym spore doświadczenie. W latach 1964-1992 wykonała już podobny manewr oferują samoloty L-100 na rynek cywilny. W sumie powstało ich 115.
Dziś trwają prace nad powtórzeniem tego samego manewru. Pierwszy egzemplarz ma już skrzydła więc można o nim mówić samolot. Dziewiczy lot zaplanowano na pierwsza połowę przyszłego roku, czyli niebawem…
Żyjemy w świecie odrzutowców, ale to wcale nie oznacza, że samoloty śmigłowe nie mają swojej niszy. Nie wszędzie bowiem sprawdza się silnik odrzutowy. Na nieprzygotowane lądowisko o podejrzanej jakości lepiej wysłać maszynę śmigłową. Prawdopodobieństwo, że doleci, wyląduje i wystartuje w całości oraz że powtórzy ten manewr po wielokroć jest znacząco większe.
Kluczowe zatem jest jedno pytanie. Czy rynek przyjmie taką maszynę? Można zakładać, że w firmie Lockheed Martin nie pracują amatorzy i zespół stojący za tym projektem wykonał niezbędne kalkulacje i musiało im wyjść: we have a go!
Tyle na papierze, ale spójrzmy szerzej. Rusłany non stop latają, Chińczycy wykupili prawa do budowy An-225, a analitycy zakładają stabilny wzrost ruchu cargo na najbliższe lata. Podłoże dla LM-100J wydaje się zatem stabilne. Nisze jest sobie ze spokojem w stanie wywalczyć. Można go będzie używać do gaszenia pożarów, pomocy humanitarnej, przewozu VIP, oprysków no i oczywiście do przewożenia ładunków wszędzie tak gdzie warunki nie będą sprzyjały odrzutowcom.
Czy to dobry ruch czas pokaże, ale lepiej próbować niż stać w miejscu, a najlepiej tworzyć sobie samemu nisze, rynki i rozpychać się łokciami. W końcu jeśli nie ma produktu to jak mają pojawić się kupcy?
Krzysztof Kuska