Jak donoszą reporterzy canada.com w przypadku ponownej decyzji o zakupie maszyn F-35 może dojść do małej rewolucji w kwestii tankowania w powietrzu.
Jak wiadomo Kanada użytkuje w tej chwili samolot CF-18 tankowane na modłę U.S. Navy – przy pomocy giętkich węży. Zakup F-35A wiązałby się z koniecznością zmiany metody tankowania na tą stosowaną w USAF – wykorzystującą sztywny boom.
Koszty tej zmiany byłyby bardzo duże i według canada.com rozwiązaniem sytuacji miałoby być zdanie się na wsparcie USA, innych sojuszników lub prywatnych firm.
Sytuacja jest zastanawiająca. Kanada posiada rozległe terytorium, wielokrotnie większe od Polski więc tam tankowanie w powietrzu to absolutna konieczność. Poleganie wyłącznie na USA i sojusznikach jest dość ryzykowane, ale pojawia się jeszcze możliwość zlecenia tego firmom trzecim. To kolejny przykład kiedy państwa zachodnie biorą pod uwagę i w niektórych przypadkach zlecają prywatnym korporacjom zabezpieczenie żywotnych interesów kraju. Wszystko wskazuje na to, że taka sytuacja będzie się pogłębiać i w przyszłości możemy się spodziewać jeszcze głębszej ingerencji wielkich przedsiębiorstw w obronność.
Źródło: canada.com
Zdjęcie: Lockheed Martin