Boeing dostarczył dwie maszyny o numerze 47 i 48 do Republic of Korea Air Force (ROKAF).
Do przekazania doszło 15 marca w bazie Daegu. Maszyny wystartowały z lotniska w St.Louis 8 mara i wykonały międzylądowania w Palmdale, Hickam, na Hawajach i w bazie Anderson. Szóstka z F-15K przewidziana jest do wzięcia udziału w zaawansowanych ćwiczeniach w bazie Nellis na początku 2012 roku. Boeing dostarczył pierwsze sześć maszyn z 21 zamówionych. F-15K bazuje na maszynie F-15E Strike Eagle. Samolot wyposażono w najnowsze podzespoły i szacuje się, że będzie mógł pozostawać w linii do 2040 roku przechodząc ustawiczne udoskonalenia przez cały okres użytkowania. Samoloty dla Korei dostarczane są w ramach programu Next Fighter II. W 2008 roku Boeing zakończył dostarczanie 40 maszyn zamówionych w ramach programu Next Fighter I. Włączenie maszyn F-15K do służby znacznie wzmacnia potencjał sił Korei Południowej. W kontekście tych wzmocnień nie należy spodziewać się jakichś radykalnych kroków ze strony sąsiada z północy. Nikt nie sprzeda totalitarnemu państwu zaawansowanej technologii. Na horyzoncie są jedynie Chiny, ale na zakup sprzętu trzeba mieć jeszcze gotówkę, a z tym w Korei Północnej krucho. Swoją drogą smutny to kraj w którym ludzie przymierają głodem, gdzie trzeba wysyłać pomoc humanitarną, żywność, a armia to setki tysięcy żołnierzy, że o sprzęcie nie wspomnę. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, ze nie ma widoków na poprawę sytuacji. Co więcej majstrowanie Koreańczyków przy technologii jądrowej tylko może zaognić sytuację w regionie. Reżim skutecznie wykorzystuje ten straszak i manipuluje państwami zachodnimi dyktując im warunki. Największe potęgi świata są mówiąc krótko bezradna. Co innego bowiem polecieć do Libii, a co innego rozwiązać problem Korei. W ten czy inny sposób.
Zdjęcie: Boeing
Źródło: Boeing