infolotnicze.pl

Paliwo głupcze!

Jaki jest klucz do udane operacji lotniczej? Oczywiście można wymienić ich całą masę, ale jeśli spojrzymy na te najprostsze z najprostszych, na podstawy podstaw to jest nim… paliwo w zbiorniku. Bez niego nie zaczniemy nawet misji nie wspomniawszy o jej ukończeniu.

Im więcej tym lepiej. Oczywiście trzeba iść na kompromisy jako że myśliwiec to ma być myśliwiec, a nie latająca cysterna z rakietami co wymusza na nas kompromis.

Myśliwiec w czystej konfiguracji wygląda elegancko. Potem dodajemy mu zbiorniki, zbiorniki konforemne, rakiety, bomby, zasobniki i… mamy choinkę. Taki jest jednak koszt naszego priorytetu jakim jest wykonanie zadania. Jeśli wymaga tego sytuacja dodatkowe zbiorniki są odrzucane, a konforemne nie przeszkadzają zbytnio podczas walki. Pilot ledwie je zauważa i mogą znieść sporo G.

Jeśli lecimy nad lądem paliwo nie jest aż tak istotne. Jakiś pas zawsze się znajdzie tu czy tam, a nawet jak dojdzie do katapultowania prędzej czy później dotkniemy matki ziemi.

A co jeśli leci się nad wodą? I jest się globalnym Super Mocarstwem? Wtedy to już jest inna historia. By pokryć cały Pacyfik, Atlantyk i Ocean Indyjski potrzeba go sporo. Paliwo łączy się w oczywisty sposób z „oczami”. „Oczy” muszą mieć paliwo by dostrzec zagrożenia i pomóc w ocenie możliwych rozwiązań. Właśnie dlatego na lotniskowcach mamy tankowce i jest ich całkiem sporo. Super Hornety wyposażone w 5 zbiorników służą jako powietrzne stacje benzynowe dla innych maszyn.

Niedawno do grona „tankowalnych” maszyn dołączył kolejny samolot i jest on niezwykle istotny dla lotniskowca. Northrop Grumman E-2D Advanced Hawkeye, bo o nim mowa, odbył pierwszy lot z systemem tankowania. Rozwiązanie to umożliwi Marynarce dłuższe przebywanie w wyznaczonym rejonie i większy zasięg oraz po prostu przełoży się na zasadę widzieć dłużej – wiedzieć więcej.

Jeśli dodamy to do zwrotu na Pacyfik wszystko nam się ładnie sumuje. Wielkie połacie Oceanu wymagają obserwacji, a E-2D z możliwością tankowania ładnie wpisuje się w ten schemat. Oczywiście mamy inne samoloty obserwacyjne by nie wspomnieć o aparatach bezzałogowych. E-2D to tyko jeden z puzzli układanki, ale ten puzzel ma teraz nowe możliwości – można go zatankować w powietrzu. Na pierwszy rzut oka nic wielkiego, ale z operacyjnego punktu widzenia przekraczamy granicę i posuwamy się znacznie dalej niż do tej pory. Całość wydaje się tak oczywista i cenna z dzisiejszej perspektywy, że aż dziw bierze, że możliwość tankowania nie była zabudowana na samolocie od początku, a co najmniej od dawna.

Niektórzy mówią „cash is King” i mają rację. Ja mówię „gas is king” i też mogę mieć rację.

Krzysztof Kuska

Zdjęcie: Northrop Grumman


Opublikowano

w

przez