– Górczyński, będziecie mieli praktykę w „Wirażach” – powiedział w zimowy poranek roku 1974 dowódca 30. dywizjonu rakietowego, w którym pełniłem dyżury bojowe. – To jest rozkaz wyższych przełożonych.
– Obywatelu Pułkowniku, przecież jedyną moją publikacją jest nekrolog sierżanta Woźniaka, który zabił się na motocyklu… – próbowałem protestować.
– Wy mi tu nie…
Być może podobny rozkaz usłyszał w 1950 roku major Adam Penson wyznaczony na stanowisko redaktora naczelnego gazety Wojsk Lotniczych „Skrzydła Wolności”, które były poprzednikiem „Wiraży”. Podobnie jak ja, miał jedyny związek z dziennikarstwem, jakim było czytanie gazet. Warto przypomnieć, że był to czas „zimnej wojny”, w której walczyła też prasa wojskowa. Wzorem dla niej miała być prasa radziecka. Dlatego ówczesny dowódca Wojsk Lotniczych gen. bryg. Aleksander Romeyko w pierwszym numerze „Skrzydeł Wolności” cytował generalissimusa Stalina: „Korespondenci, to armia gazety, to jej ostoja”. Co by o tym nie myśleć, to cytat jest nadal aktualny…
Cóż to jednak za dziennik bez redakcji nocnej? Skazany był na przedruki. Niezbyt sprawny kolportaż powodował, że „Skrzydła Wolności” lądowały w jednostkach wojskowych z opóźnieniem od trzech do pięciu dni. Próbowano rozwiązać ten problem wydając cotygodniowy dodatek publicystyczny „Przy Niedzieli”. W roku 1956 dziennik przekształcono w tygodnik. Przy okazji zmieniono jego nazwę na…
WIRAŻE
Taki tytuł wymyślił mjr Wiktor Wionczek.
– Był to jeden z najpiękniejszych okresów mojego życia – wspomina ówczesny redaktor naczelny Stanisław Reperowicz. – Do „Wiraży trafiłem, kiedy kraj żył wielkimi nadziejami, które obudził Październik 1956 roku… Wiele mówiło się o suwerenności państwa, narodowych tradycjach… Na tej fali lotnictwo wojskowe wróciło do stalowych mundurów, kordzików itp.
Ciekawą inicjatywę podjęto w roku 1959 roku. Była to akcja „Moje największe i najpiękniejsze przeżycie lotnicze”, która przerodziła się konkurs pod tym tytułem. Jego plonem była książka „Opowieści lotnicze” – pionierska wówczas publikacja o współczesnym lotnictwie wojskowym. Dyskusja na temat brawury lotniczej też wywołała wiele publikacji na łamach „Wiraży”. Takie ówczesne tematy oraz działy „Skrzydła młodych”, „Myśli, notki, anegdotki” mogłyby istnieć również w „Nowych Wirażach”…
TRZĘSIENIE ZIEMI…
…czyli przeprowadzka redakcji z Warszawy do Poznania było w roku 1972. Zespołem redakcyjnym kierował wówczas Zygmunt Bulzacki.
– W redakcji, przed którą stała perspektywa przeniesienia do Poznania, w ślad za Dowództwem Wojsk Lotniczych, atmosfera nie była najlepsza. Zespół dzielił się na dwie grupy – warszawską stanowiącą jego trzon i poznańską którą tworzyli nowi ludzie, między innymi dziennikarze z pomorskiej okręgówki.
Mnie wspomniany los rzucił do „Wiraży” dwa lata później. Praktykowałem tam niezbyt długo, bo przeniesiono mnie do Warszawy, na stanowisko przedstawiciela Wojsk Obrony Powietrznej Kraju w redakcji „Żołnierz Wolności” (dzisiejsza „Polska Zbrojna”). Po kataklizmach przeprowadzki redakcja nie zaznała kadrowego spokoju, o czym świadczą liczne zmiany członków kolegium. Po Andrzeju Monastyrskim zespołem kierowali Adam Malko, Zdzisław Janoś. W połowie 1985 roku – ku ogromnemu żalowi zespołu opuścił go red. Janoś, który wybitnie podniósł poziom „Wiraży”. Schedę po nim przejął – jako dziewiąty w historii redaktor naczelny – niżej podpisany. Pisaliśmy o wojsku czasem krytycznie, co nie podobało się przełożonym. Mimo tego centrala oceniała „Wiraże” jako najlepsze wśród podobnych czasopism okręgów wojskowych i rodzajów sił zbrojnych.
Dzięki przejściu na offset poprawiła się jakość druku i zdjęć. 23 sierpnia 1986 roku „Wiraże” przestały być czasopismem wewnętrznym, wyłącznie dla czytelników jednostek Wojsk Lotniczych i OPK. Tego dnia ukazał się pierwszy numer „Wiraży” adresowany do szerokiego kręgu cywilnych czytelników, którzy mogli je zaprenumerować lub kupić w kiosku. Stało się to na życzenie tych, którzy chcieli poznać tematy dotychczas niedostępne dla nich, bo ukryte za bramami lotnisk i koszar. Czytelnikom zaczęły towarzyszyć nowe cykle tematyczne: ”Bank instruktorskich doświadczeń”, „Minuty szczerości”, „Meandry wyobraźni”, „Z prostej i na wirażu”. Redakcyjne Znaki Jakości otrzymywali najlepsi nawigatorzy zawodów o tytuł „Mistrza Walki Powietrznej”. Pod patronatem redakcji powstało stowarzyszenie modelarzy „Wiraży”.
W pierwszej połowie 1990 roku przeżywaliśmy kryzys spowodowany restrukturyzacją wojska i jego kłopotami finansowymi. Nadzwyczajne zabiegi zapobiegły likwidacji czasopisma. Zmniejszyliśmy nakład i objętość „Wiraży”. Przestaliśmy wydawać je dla cywilnych czytelników. Z żalem pożegnaliśmy się z wieloma żołnierzami zawodowymi i pracownikami cywilnymi. Niektórych zastąpiła nowa technika – skład komputerowy. W grudniu 1993 roku redaktor naczelny Tomasz Vieweger podpisał do druku pierwszy w historii „Wiraży” kolorowy jego egzemplarz.
Z okazji 50-lecia „Wiraży”…
redaktor naczelny ppłk Waldemar Szarnacki wierzył (i ducha nie gasił), że nie jest to ostatni jubileusz. 5 lat i 5 miesięcy później wydrukowano ostatni Magazyn Sił Powietrznych „Wiraże”. Ostatnim kierownikiem redakcji był mjr Marek Ćwiek. Wiosną 2011 roku, dzięki staraniom m.in. byłego Wirażowca Józefa Zielińskiego ukazał pierwszy numer elektronicznych „Nowych Wiraży”. Może kiedyś będą papierowe?… Jedno jest pewne – na zdjęciu rakieta może Wołchow być skierowana na prawo, czyli na wschód. Kiedyś było to zakazane, bo mogło sugerować kierunek Związku Radzieckiego…
Tekst i zdjęcie
ppłk w st. spocz. Andrzej Górczyński