Spadochroniarze 6. BPD w arktycznym klimacie

Ośmiu spadochroniarzy 6. Brygady Powietrznodesantowej przez trzy tygodnie przemierzało subarktyczne rejony Kanady w czasie ćwiczenia Northern Sapper 2013. Działania prowadzone były na terenie Nowej Fundlandii i Labradoru niejednokrotnie przy temperaturze sięgającej minus 40 stopni Celcjusza.

Tegoroczny pobyt spadochroniarzy 6. BPD w Kanadzie był kontynuacją szkolenia jakie przeszli oni w 2011 roku, kiedy to nabyli podstawowe umiejętności przetrwania i walki w tak ekstremalnych, zimowych warunkach. W szkoleniu udział wzięli żołnierze z pododdziałów rozpoznania i zabezpieczenia desantowania zaś organizatorami ćwiczenia był 4 Regiment Wsparcia Inżynieryjnego Armii Kanady.

Pierwszym etapem ćwiczenia było zapoznanie się ze sprzętem jaki miał być wykorzystywany przez Polaków w czasie ich pobytu w Kanadzie. Żołnierze musieli się więc zapoznać się ze sposobem rozkładania namiotu, obsługą pił do cięcia lodu, maszynek do gotowania i ogrzewania a także wielu innych niezbędnych elementów wyposażenia. Wszystko to zostało spakowane na specjalne sanie służące do przewozu ładunków za skuterami śnieżnymi. Właśnie kurs jazdy na skuterach śnieżnych okazał się najważniejszym elementem tego etapu szkolenia. W jego czasie spadochroniarze przejechali około 100 kilometrów zarówno w dzień jak i w nocy nabywając uprawnienia do ich operacyjnego wykorzystania.

Drugim etapem ćwiczenia było wykonanie ponad pięciuset kilometrowego patrolu na skuterach śnieżnych, który miał zakończyć się na wschodnim wybrzeżu Kanady. Polska drużyna otrzymała cztery takie maszyny i została przydzielona do kanadyjskiego plutonu. Do każdej drużyny został także wyznaczony instruktor wywodzący się z kanadyjskich rangersów. Trasa patrolu biegła głównie brzegami zamarzniętych jezior w terenie, w którym grubość pokrywy śnieżnej sięgała nawet półtorej metra. „Przez cały czas musieliśmy nosić ze sobą rakiety śnieżne” opowiada dowódca Polaków sierż. Artur Zieliński. „Bez nich, zaraz po zejściu ze skutera śnieżnego można było zapaść się w śnieg po szyję” dodaje podoficer.

Każdego dnia spadochroniarze pokonywali na skuterach około 100 kilometrów wyruszając na trasę wczesnym świtem a kończąc rozłożeniem obozowiska tuż przed nocą. „Przed zmierzchem szliśmy jeszcze łowić ryby aby uzupełnić naszą dietę opartą na wojskowych racjach żywnościowych. Było to zadanie dość skomplikowane ponieważ grubość lodu na jeziorach niejednokrotnie wynosiła około metra” opowiada sierż. Zieliński. „Aby dostać się więc pod lód trzeba było nieźle się napracować specjalnymi świdrami” dodaje polski dowódca. Inną metodą uzupełniania zapasów żywności było zastawianie wnyków na arktyczne króliki.

W czasie jednego dnia kanadyjsko – polski patrol na około dwanaście godzin wstrzymała burza śnieżna. Padający śnieg i porywisty wiatr spowodował, że widoczność spadła do zera skutecznie uniemożliwiając orientację w terenie i nawigację. Żołnierze musieli więc przeczekać niekorzystną pogodę w namiotach.

Kolejny etap ćwiczenia ukierunkowany był na doskonalenie już posiadanych i zdobycie nowych umiejętności w przetrwaniu w surowych warunkach arktycznych. Każdego dnia żołnierze ćwiczyli się w pokonywaniu innych przeciwności. I tak doskonalili techniki zdobywania pożywienia, budowę prowizorycznych ukryć czy szałasów, w których musieli potem spędzić noc. Spadochroniarze mieli także sposobność zapoznania się ze sposobami budowy przepraw po lodzie dla ciężkiego sprzętu a także z zasadami budowy ze śniegu umocnień chroniących przed ogniem przeciwnika. Wytrzymałość wybudowanych przez siebie osłon żołnierze mieli także możliwość sprawdzenia w praktyce strzelając do nich z kilku typów używanych przez Armię Kanady karabinków i karabinów maszynowych. Test zaliczony został na piątkę. Podobnie zresztą jak drugi polegający na zniszczeniu uprzednio wybudowanych umocnień przy pomocy materiału wybuchowego.

Jak podkreśla dowódca polskiej drużyny sierż. Zieliński pobyt w Kanadzie pokazał że „jeśli jest się dobrze przygotowanym, wie czego się spodziewać i posiada się odpowiednie umiejętności i wyposażenie to można sobie poradzić w każdych, nawet najtrudniejszych warunkach”. Dzięki szkoleniom w Kanadzie spadochroniarze mieli możliwość sprawdzić się w najsurowszych zimowych warunkach i nabyć tam bezcenne umiejętności, które będą procentować w czasie wykonywania zadań do jakich jest przeznaczona 6. BPD.

Tekst: kpt. Marcin Gil

Zdjęcia: Artur Zieliński