Ciągłe napięcia na południu Afryki – Brytyjczycy wychodzą na pierwszy plan

Streszczenie Summary
Artykuł podejmuje tematykę walki o wpływy w Afryce Południowej. Autor wyjaśnił etniczne pochodzenie Burów, a także wskazał na szereg innych grup etnicznych zamieszkujących południową część „Czarnego lądu”. Pomiędzy Burami, Brytyjczykami i Zulusami dochodziło do konfliktów. Jako pierwsi przestali się liczyć Zulusowie. Burowie byli jednak dla Brytyjczyków zdecydowanie trudniejszym konkurentem dla osiągnięcia dominacji w regionie. The subject of the article is the fight for influence that took place in South Africa. The author describes the ethnic origins of the Boers and also identifies a number of other ethnic groups inhabiting the southern regions of the continent. Many conflicts broke out between the Boers, the British and the Zulu people. The Zulus were the first to cease to matter. The Boers, however, presented a much bigger challenge to the British domination in the region.
Hasła indeksowe Key Words
Burowie, Afryka Południowa, Zulusowie, Wielka Brytania Boers, South Africa, Zulu people, United Kingdom

W roku 1795 wobec niewypłacalności państwa, Przylądek Dobrej Nadziei przeszedł w ręce rządu holenderskiego. Jak podaje większość autorów zajmujących się tematem w tym samym roku książę Orański Wilhelm V przekazał kolonię Wielkiej Brytanii, by ta nie stała się własnością Francji, gdyż jej armia już okupowała tereny Republiki Zjednoczonych Prowincji. Wilhelm V Orański w tym czasie znalazł schronienie na Wyspach Brytyjskich. Zatrzymanie dla siebie tej posiadłości, byłoby w stylu brytyjskim, lecz tak się nie stało. Już siedem lat później Kolonia Przylądkowa wróciła z powrotem w posiadanie holenderskie. Na mocy traktatu w Amiens z 25 marca 1802 roku tereny w południowej Afryce znów znalazły się w rękach władców, tym razem już nie Republiki Zjednoczonych Prowincji lecz Republiki Batawskiej.

W 1806 roku Republika Batawska przekształciła się w Królestwo Holandii, ale już bez posiadłości w południowej Afryce ((J.Balicki, M.Bogucka, Historia Holandii, Wrocław 1976, s. 307.)). Francja znów była w stanie wojny z większością europejskich państw. A u wybrzeży Kolonii Przylądkowej znów pojawiły się 63 statki pod brytyjską banderą (ok. 7000 żołnierzy). Wyspiarze w ten sposób zabezpieczali swój szlak morski do Indii. Była to już oficjalna oznaka zmiany warty w tym egzotycznym dla Europejczyków miejscu. Tymczasem do swojego kraju powrócił Wilhelm V Orański, który zażądał by wszystkie kolonie powróciły pod jego berło. Brytyjczycy mając już kontrolę nad tym terenem nie chcieli się na to zgodzić. Byli teraz znacznie silniejsi niż Holendrzy i zdeterminowani by zatrzymać zajęte terytorium. Ostatecznie na mocy układu podczas Kongresu Wiedeńskiego za kwotę 6 milionów funtów Wielka Brytania zakupiła tereny na południu Afryki od Królestwa Holandii ((Ch. Wilkinson-Latham, The Boer War, Londyn 1977, s.3.)). W ten sposób język angielski zagościł daleko na południu. Jeszcze o tym nie wiedząc Anglicy przejęli teren, który w przyszłości zarówno przynosił im niezliczone profity oraz problemów co niemiara.

W monografii Damiana Fierli pt. „Wojna Burska 1899-1902” czytamy:

„Naród ten [Burowie] – potomkowie holenderskich wolnych obywateli oraz niemieckich i francuskich osadników – stał się ofiarą pierwszego zaplanowanego ludobójstwa i stanął na krawędzi zagłady biologicznej za sprawą podwładnych Korony Brytyjskiej” ((D.Fierla, Wojna Burska 1899-1902, Warszawa 2002, s.6.)). Wynika z tego jasno, iż autor przedstawia mieszkańców Albionu jako potworów, którzy nagle zjawili się na południu Afryki i postanowili zatruć życie innym osadnikom, a przy okazji działać na własną korzyść. Autor potępiając postawę i zachowanie Brytyjczyków, zapomniał chyba, iż trzysta lat przed drugą wojną burską ci sami holenderscy wolni obywatele, niemieccy osadnicy i francuscy hugenoci zrobili dokładnie to samo (a może i nawet grosze rzeczy) z tubylczymi Hotentotami i Buszmenami. Można by zatem wnioskować, że tego ostatniego czynu nie należy zakwalifikować jako zaplanowane ludobójstwo. Czy tylko dlatego, że biali nie powinni mordować białych, a z czarnymi to już zupełnie inna bajka? Idąc dalej tym tropem czy Hernan Cortez wiedząc o Aztekach wybierał się do Ameryki z wizytą na herbatę? Ludobójstwo jest ludobójstwem i nim pozostanie. Nie ważne jakiej rasy ludzie są jego ofiarą.

Nowa kolonia była niezwykle cenna dla nowych właścicieli. Po pierwsze nie miała określonych granic, co dawało możliwość nagłego zwiększenia jej obszaru. Poza tym do oficjalnego otwarcia kanału sueskiego w 17 listopada 1869 roku, niemożliwym było dostać się z Londynu do Bombaju omijając Przylądek Dobrej Nadziei, wybierając oczywiście najkrótszą drogę. Dlatego Kolonia Przylądkowa była idealnym miejscem do kontrolowania szlaku handlowego. Dążąc do dominacji na morzu Wielka Brytania musiała zabezpieczać swoje drogi morskie i dlatego właśnie punkt ten był strategiczny.