Streszczenie | Summary |
Afryka Południowa stała się obszarem rywalizacji Europejczyków na początku XIX wieku. Do tej pory supremację utrzymywali tam Brytyjczycy, jednakże coraz mocniejszą pozycję mieli Burowie – potomkowie osadników niemieckich, francuskich i holenderskich. Do konfrontacji z Wielką Brytanią na tym terenie dążyły także Prusy, a później Niemcy. Europejscy osiedleńcy musieli ponadto toczyć walki z ludami zamieszkującymi te ziemie. | South Africa became the stage for rivalry between European countries at the beginning of the 19th century. Up until that point the British had supremacy in the region, but in time other factions grew in power, such as the Boers – descendants of German, French and Dutch settlers. Other states that aimed to challenge the British presence on these territories included Prussia and later on – Germany. Additionally, European settlers were forced to fight the native peoples living in these lands. |
Hasła indeksowe | Key Words |
Zjednoczone Prowincje, Przylądek Dobrej Nadziei, Burowie, Wielka Brytania | United Provinces, Cape of Good Hope, Boers, United Kingdom |
Niemal od samego początku wieku XIX na południu Afryki gorąco było nie tylko ze względów atmosferycznych.
Uczestnikiem większości tych zgrzytów była Wielka Brytania, która dążyła zwiększenia wpływów w Afryce. Mieszkańcy Albionu pragnęli utworzyć pas swoich posiadłości od Kairu po Kapsztad i połączyć te dwa miasta linią kolejową. Taki ruch miałby nie tylko znaczenie polityczne, ale również gospodarcze. O ile na północy „Czarnego Lądu” ów plan wprowadzano w życie z dużą swobodą, o tyle sprawa z południową częścią kontynentu nie była tak łatwa. Mimo, że formalnie wpływy brytyjskie w Kraju Przylądkowym były nie zagrożone, to w praktyce ta supremacja nie była tak silna.
W dobie wojen kolonialnych niemal normalnym było zdobywanie nowych terenów zamieszkiwanych przez „dzikusów”, za których uważano autochtonów podbijanych ziem. Posiadanie kolonii dawało prestiż państwu, urozmaicało jego gospodarkę poprzez nowe surowce i pozbywanie się nadmiaru towarów krajowych (rynki zbytu). By utrzymać pozycję mocarstwową niezbędne było posiadanie kolonii zamorskich. W połowie wieku XIX Królowa Wielkiej Brytanii była zwierzchnikiem blisko ¼ powierzchni całego świata ((D.McDowall, An Illustrated history of Britain, Londyn 1997, s.145.)). To dostatecznie może obrazować jakim mocarstwem, nie tylko kolonialnym była Wielka Brytania.
Po okresie napoleońskim największą przeszkodą do utrzymania światowej supremacji Anglików nie były Prusy, później Niemcy, Rosja, Francja czy jakiekolwiek inne państwo europejski. Tą kłodą położoną na drodze okazali się ludzie będący daleko poza światową czołówką z gospodarczego czy militarnego punktu widzenia. Nie mieszali się do wielkiej polityki (do pewnego czasu), a jedyne czego chcieli to mieć swoje własne, niezależne państwo. Mowa o Burach, czyli potomkach osadników holenderskich, niemieckich i francuskich, którzy już w XVII wieku pojawili się w Afryce Południowej.
Przylądek Dobrej Nadziei, z portugalskiego Cabo da Boa Esperança, został odkryty w 1488 roku. Dokonał tego portugalski żeglarz Bartolomeo Diaz i nawał wówczas Przylądkiem Sztormów lub Burz (port. Cabo das Tormentas) ((D. Fierla, Wojna burska 1899-1902, Warszawa 2002, s.5.)). Jednak od tego czasu musiało minąć blisko 200 lat, by odkrycie zaczęło mieć znaczenie. Dopiero 6 kwietnia 1652 roku przedsiębiorca Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej (Verenigde Oosteindische Compagnie) Jan van Riebeeck postanowił założyć tu osadę. Wcześniej VOC dość przypadkowo i przymusowo zarazem zawinęła do brzegów Capelandu ((M.M.Evans, The Boer War, South Africa 1899-1902, Oxford 1999, s.6.)). W 1647 roku w tych okolicach rozbił się holenderski statek „Haarlem”. Rozbitkowie przekazali szczegółowe informacje na temat warunków jakie panują w tym miejscu i już 15 lat później postanowiono stworzyć bazę zaopatrzeniową ((F. Bernaś, Na wzgórzach Transwalu, Warszawa 1986, s.10-14.)).
Baza stanowiła przystanek na drodze do Indii, a żeby wszystko odbywało się sprawieni w roku 1667 przywieziono pierwszych niewolników malajskich. Jak trafnie zauważa Franciszek Bernaś ((Tamże, s. 16.)), z czasem van Riebeeck zarządzał już w prawdzie nie bazą, a małą kolonią. Do południowej Afryki zaczęło napływać coraz więcej ludzi. Początkowo potrzebni byli przy pracach zaopatrzeniowych, później zaczęli przybywać w to miejsce również z wyboru. Oprócz Holendrów i hugenotów, którzy uciekali z Europy z powodów prześladowań do „mini-kolonii” przybywali także inni obywatele „Starego Kontynentu”. Głównie byli niemieccy protestanci, Belgowie, fryzyjscy kalwiniści. W śladowych ilościach pojawiali się również Skandynawowie, Portugalczycy, Włosi, Hiszpanie, Szkoci, Anglicy, Irlandczycy oraz Walijczycy ((http://www.en.wikipedia.org/wiki/Boer [2006].)). Przybysze zajmowali się przede wszystkim farmerstwem. Stąd też nazwa „boer”, która w języku niderlandzkim oznacza farmera. Oni sami nazywali siebie „trekboerami” (chłopami-emigrantami) lub Afrykanerami.