Do katastrofy doszło 6 sierpnia w Afganistanie.
W jej wyniku zginęło 30 żołnierzy amerykańskich oraz 8 Afgańczyków. Jako przyczynę podano bezpośrednie trafnie tylnego wirnika śmigłowca podczas schodzenia do lądowania. Kwestią dyskusyjną było zabranie na pokład tak dużej liczby żołnierzy co potem wpłynęło na znaczną liczbę ofiar podczas jednorazowego ataku. Żołnierzy Ci mieli wesprzeć walczące oddziały i decyzja o zabraniu na pokład 38 komandosów została w pełni usprawiedliwiona i uzasadniona przez biegłych oceniających sytuację. Dla amerykanów strata była bardzo bolesna. W ataku zginęło 22 komandosów z jednostki U.S. Navy SEALs. Byli to ludzie z oddziału, który dokonał ataku na kryjówkę Osamy bin Ladena. Napastnicy którzy ostrzelali śmigłowiec zostali wyśledzeni i zaatakowani przy pomocy samolotu F-16. Po katastrofie pojawiły się pytania o zasadność użytkowania powolnych i łatwych do zestrzelenia maszyn CH-47 oraz o zabieranie na pokład tak dużej liczby komandosów. W kulturze europejskiej wartościowanie życia nie wchodzi w grę, ale tam jest wojna. Utrata 22 specjalistów o najwyższym światowym poziomie wyszkolenia to ogromna strata dla sił specjalnych. Helikopter można odkupić straty sił powietrznych uzupełnić, ale Komandosa szkoli się latami i bardzo wysokim kosztem. Podobnie jak pilota myśliwca. Stąd nie powinny dziwić rozważania o sensowność zabierania na pokład jednej maszyny takiej ich liczby. Nie zdecydowano się o postawieniu konkretnych zarzutów któremukolwiek z dowódców operacji stwierdziwszy, że wszystko przebiegało zgodnie z zasadami.
Zdjęcie: chinook-helicopter.com
Źródło: defensenews.com/ airforcetimes.com