Pojawił się kolejny problem z jakością jednostek napędowych do F-35.
Małą liczba silników F135 z serii testowej i produkcyjnej została zastąpiona zapasowymi. Doszło do tego po wykryciu błędu w montażu po przeglądzie naziemnym. Dalsze badania wykazały podobne problemy w innych silnikach. Według zapewnień firmy Pratt&Whitney wszystkie wadliwe silniki są wymieniane na miejscu w Forth Worth i nie wpływają na program prób w locie. Co nie zmienia jednak faktu, że zakłóciło to nowy program produkcyjny silników. Oczywiście firma zapewnia, ze wkrótce osiągnie zakładane standardy, ale ciężko mi zliczyć, które to już problemy i zapewnienia o ich szybkim rozwiązaniu. Najlepsze w całej sprawie jest skasowanie alternatywnego silnika F136. Chociaż sprawa została zamknięta już dawno temu w sieci co chwila pojawiają się informacje, że to już na pewno koniec programu. To tylko potwierdzanie faktów które znamy już od dawna, ale nie o tym chciałem pisać. Zazwyczaj samoloty mają dwa silniki do wyboru dla nabywcy. Jest tak choćby w przypadku samolotów pasażerskich. Klient końcowy ma zawsze alternatywę. Oczywiście maszyna wojskowa to sprawa trochę bardziej skomplikowana, ale konkurencja nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Jest duże ciśnienie na cały program w który wpakowano ogromne pieniądze, a co chwila pojawiają się nowe problemy z silnikiem. Zatem konkurencja mogłaby wmusić bardziej efektywną pracę, ale jako że jej nie ma Pratt&Whitney może czuć się pewnie, a to według mnie nie jest dobre.
Źródło: Stephen Trimble/Flightglobal
Zdjęcie: Pratt&Whitney