Jako dyżurny brytofil w Redakcji, w minionych dniach po raz kolejny odwiedziłem ukochany Londyn. Oprócz szeregu atrakcji, jakie oferuje to wielkie miasto, stolica dawnego Imperium, wynalazłem sobie nową, bardzo dla miłośnika lotnictwa wciągającą. Planespotting.
Tak się składa, że przebywałem niedaleko lotniska Heathrow. Ten ogromny moloch, największe lotnisko w Europie, zachwyca i oszałamia swymi rozmiarami. Dla przeciętnego zjadacza chleba z Polski imponujący wydawać może się rozmach, ruch dookoła niego, gigantyczna infrastruktura, pięć terminali obsługiwanych przez linię metra. Największe wrażenie robi jednak to, co dzieje się w powietrzu. Przez wiele lat mieszkałem w centrum Poznania, zawsze zadzierając głowę, gdy nad domem podchodziło coś na Ławicę. Kręcąc się dookoła Heathrow, praktycznie co minutę na horyzoncie pojawiał się nowy samolot. I to jaki samolot! Boeingi 747, 777, Airbusy z monstrualnym A380 na czele i wiele, wiele innych!
Skromne, amatorskie efekty tego kręcenia ilustrują ten króciutki tekst. Teraz już wiem, że następnym razem na podglądanie lądujących maszyn z całego świata poświęcę cały dzień.
Wszystkie zdjęcia: Michał Różyński