Czwarty stycznia dla dragonów pierwszej sekcji plutonu rozpoznawczego zaczął się bardzo wcześnie, rozkaz patrolu nad Mozą przyniesiony przez kaprala w środę wieczorem sprawił, że na długo przed świtem żołnierze przygotowywali się do wykonania zadania. Białymi szmatami maskowali karabiny Lee-Enfield mk.IV i charakterystyczne brytyjskie hełmy mk.II. Świeżo wydane stroje maskujące zostały lekko przybrudzone aby śnieżną bielą nie odcinały się od śniegu.
Zadanie było jasne – sprawdzić czy przez groble przejdą czołgi, cel nieodległy ale dragoni musieli długim marszem wyminąć rozpoznane stanowiska niemieckie. Dlatego wyposażenie zredukowano do niezbędnego minimum – pas, szelki, ładownice uniwersalne, bandolier z amunicją do enfielda czy noszaki na magazynki do lkm-u BREN.
Podstawa wyjściowa do patrolu została osiągnięta tuż po świcie, niewielkie zamarznięte rozlewisko, powstałe po otwarciu przez Niemców jazów, stanowiło naturalną granicę miedzy naszą a ich strona frontu. Dragoni zalegli za powalonymi ogniem artyleryjskim drzewami a dowódca długo lustrował przeciw legły brzeg przez lornetkę. Nie było widać żadnego ruchu, żadnych oznak niemieckich patroli. Obsługa BREN-a zajęła dogodną pozycję do osłonięcia pokonujących skokami otwartą przestrzeń kolegów. Kilka set metrów dalej czekała kolejna przeszkoda – niewielki kanał. Kapral podchorąży w duchu klął na królewskich kartografów którzy zapomnieli nanieść cienką niebieską kreskę na mapę, dragoni klęli na perspektywę brodzenia w lodowatej wodzie. Na szczęście kilkaset metrów w górę kanały, powalone drzewa stworzyły naturalny mostek, niezbyt pewny ale dawał on szanse pokonania przeszkody suchą nogą. Po wyjściu na rzadko porośniętą trzcinami przestrzeń dragoni zachowywali szczególną czujność. Na szczęście grobla była coraz bliżej.
Jeszcze kilka skoków i patrol skrył się u podnóża celu. Lkm zajął pozycję a dowódca wraz z dwoma dragonami poszedł sprawdzić groblę. Ciszę przerwały krótkie serie karabinu maszynowego, prawie natychmiast odpowiedział im BREN osłaniając wycofujących się kolegów.
Grobla rozpoznana, trzeba się oderwać od przeciwnika i wracać do swoich, jeszcze kilka serii, granaty i szybki odskok. Po kilku godzinach kluczenia zadanie wykonane. Meldunek poszedł do dowództwa: „Czołgi przejdą!”
Cała galeria z sesji zdjęciowej w której wzięło udział Stowarzyszenie Odwach
Źródło: http://www.odwach.pl/
Zdjęcia: Jarosław Koperski