Pojawienie się nad kontynentem ciężkich bombowców postawiło Niemców przed bardzo trudnym zadaniem. Posiadany park maszynowi i montowane na nim uzbrojenie okazały się być mało skuteczne w walce z tak dużymi samolotami. Nadlatujące nad kontynent czterosilnikowce uszykowane we wzajemnie osłaniające się formacje stanowiły trudny orzech do zgryzienia nawet dla doświadczonych pilotów.
Pojawił się również poważany problem z brakiem taktyki, ale z tym akurat Niemcy z czasem sobie poradzili. Powstałe niejako na własną prośbę opóźnienia w produkcji działek 30mm miały również niemały wpływ na próby z uzbrojeniem większego kalibru. Eksperymentowano z działkiem 37 mm montowanym na Bf 110 a później również na Messerschmitt Me 410, ale broń ta nie sprawdziła się.
Kluczowym faktem wydają się być próby przeprowadzone na przejętych maszynach alianckich. Okazało się, że do zniszczenia tak dużego samolotu potrzeba około 400 gram ładunku wybuchowego, a to z kolei wymagało właśnie kalibru rzędu 50/55mm. Niemcy założyli sobie przy tym pewien margines w razie pojawienia się jeszcze większych maszyn. ((Co wcale nie było takie niemożliwe. B-29 była tuż za rogiem, a jego zaangażowanie w Europie zawsze mogło zostać ogłoszone.)) Oczywiście całe założenie sprowadzało się do zniszczenia przeciwnika jednym pociskiem.
Pojawia się pytanie czy taka koncepcja była słuszna. Do celowania używano standardowego celownika optycznego montowanego na myśliwcach oraz wspomagano się celownikiem lunetkowym. ((Prowadzono oczywiście badania nad bardziej zaawansowanymi przyrządami celowniczymi, ale do końca wojny nie znalazły one zastosowania bojowego.)) Atak należało przeprowadzić ze znacznej odległości co pozwalało na uniknięcie ognia obronnego z licznych stanowisk przeciwnika. To jednak pogarszało celność. Oddanie celnego strzału z około 800 metrów przy założeniu, że oba obiekty znajdują się w ruchu i to w kilku płaszczyznach stanowiło poważny problem. By w ogóle zmieścić działo o takim kalibrze należało dążyć do maksymalnej kompaktowości całej konstrukcji, ale mimo to nie dało się obejść pewnych problemów takich jak choćby wielkość lufy ((Krótsza lufa obniżała celność. Wystarczy porównać MK 108 i MK 103. Pomijam tu fakt innej amunicji.)) i samej amunicji. Przy takim kalibrze działo po prostu musiało zajmować dużo miejsca, a zatem jej zapas był ograniczony. Co prawda opracowywano różnorakie koncepcje magazynków oraz sposobów podawania amunicji i wreszcie samych dział, ale do końca wojny Niemcy nie zdążyli opracować w pełni udanej konstrukcji.
Pewną zaletą dużego kalibru był fakt iż nie było konieczności bezpośredniego trafienia na choćby częściowe uszkodzenie samolotu przeciwnika co niejako rekompensowało oczywiste wady tego rozwiązania. Istniał jednak jeszcze jeden poważny problem.
Działo o tak dużym kalibrze musiało odpowiednio dużo ważyć i mieć odpowiednio duże rozmiary. Wykluczało to montaż na jednosilnikowych myśliwcach. Trzeba więc było sięgnąć po maszyny dwumotorowe. To z kolei oznaczało, że w przypadku przechwycenia atakujących myśliwców stawały się one łatwym celem dla myśliwców osłony. Czas operacyjny w którym Niemcy mogli używać dział tego kalibru był zatem ograniczony.
Do montażu na samolotach przewidziano działo Bordkanone BK 5 wywodzące się z Kampfwagenkanone KwK 39. Z oryginalnego projektu zachowano zamek i oporopowrotnik, które przeszły nieznaczące zmiany. Skonstruowano jedynie specjalny podajnik oraz magazynek umożliwiający automatyczną obsługę działa. Magazynek mieścił 22 ((M. Grhiel podaje, iż później zwiększono magazynek do 36 pocisków. Gunstin i Williams podaję 21. Różnica wynika zapewne z faktu podania przez Grhiela pocisku, który mógł znajdować się w lufie, a Gustin i Williams uwzględnili jedynie zapas w magazynku.)) pociski i co ważne możliwe było prowadzenie ognia ciągłego lub pojedynczego. Podobnie jak to miało miejsce w większości niemieckich działek lotniczych zapłon był elektryczny. Samoloty wyposażone w działko BK 5 nosiły oznaczenie Me 410A-1/U4 i Me 410B-2/U4.
Prace nad działem prowadziła firma Rheinmetal Borsig. Prędkość początkowa pocisku wynosiła 920 m/s, a teoretyczna szybkostrzelność 45 strzałów na minutę. Masa całego urządzenia wynosiła, aż 520 kilogramów zatem samolot uzbrojony w taką armatę tracił wiele ze swoich walorów. Sama lufa ważyła 245 kilogramów. ((M. Grhiel, Deutsche Flugzeugbewaffnung bis 1945, Stuttgart 2008, s. 87.))
Pomimo dużego kalibru pocisk zachowywał stosunkowo płaską trajektorię lotu. Według instrukcji drugie przecięcie z linią celowania powinno wypadać po 900 metrach, a maksymalne odchylenie toru pocisku od linii celowania wynosiło zaledwie 136 cm. Niewiele więcej od MG 151/20 w które również był wyposażony Messerschmitt Me 410.
Jako że wykorzystywano istniejąca już konstrukcję prace badawcze przebiegały szybko. W styczniu 1943 roku rozpoczęto projekt, a pierwsze egzemplarze powstały już w czerwcu tego samego roku. We wrześniu 1943 dostarczono pierwsze egzemplarze serii zerowej, a do lutego 1944 roku dostarczono około 300 egzemplarzy produkcyjnych.
Działo było przeznaczone do samolotów Me 410 wywodzących się bezpośrednio z projektu Me 210 mającego z kolei zastąpić leciwe, ale ciągle intensywnie użytkowane do różnych celów Messerschmitty Bf 110. Dzięki swojej konstrukcji oraz lukowi bombowemu możliwe było zainstalowanie działa tak, że nie wymagało to przeróbek na samolocie i poza lufą nie wystawało ono poza obrys maszyny. Również pozostałe projektowane uzbrojenie dla tego samolotu starano się tak montować by wykorzystać luk bombowy.
Próbną instalację dokonano na maszynie Me 210, a następnie użyto do prób kilku samolotów Me 410. Pierwszej instalacji działa dokonała firma Auto-Union. Próby naziemne podczas których ostrzelano samolot Heinkel He 111 były bardzo obiecujące, jako że już po pierwszym wystrzale samolot rozpadł się na dwie części. Pierwszy lot podczas którego odbyło się strzelanie miał miejsce 13.06.1943 roku. Niedługo potem gotowe były dwie kolejne maszyny z poprawionym mechanizmem doprowadzania amunicji. Próby w ośrodku Tarnewitz wykazały, że podczas pojedynczego strzału jak i w przypadku prowadzenia ognia seriami osiąga się bardzo duże skupienie. Powstały jednak pewne problemy z amunicją co opóźniło program badań. ((Podobnie wyglądało to w przypadku działka MK 108. Tam pomimo problemów zdecydowano się pchnąć działko do produkcji masowej co utrudniało potem ustalanie i eliminowanie usterek jako że zarówno działko jak i amunicja znajdowały się w fazie dopracowywania.))
Do połowy grudnia 1943 roku udało się oddać 905 strzałów na naziemnym stanowisku testowym oraz 279 strzałów w powietrzu.
Po satysfakcjonujących wynikach przekazano samolot do Erprobungskommando 25 ((Jednostka powstała 17 kwietnia 1943 roku, a zakres jej działań został poszerzony 22 stycznia 1944 roku. Zajmowała się testowaniem w warunkach bojowych wszelkiego sprzętu przeznaczonego do walki myśliwskiej w dzień . Poza tym testowaniem samolotu zajmowała się również Erprobungsstaffel 410.)) , a następnie około 60 maszyn otrzymał Zerstörergeschwader 26. ((Później do przezbrojenia przewidziano również Zerstöregerschwader 76.))
Historia użycia tych samolotów jest krótka. Pomiędzy 22.02.1944, a 11.04.1944 samoloty wykonały w sumie zaledwie 6 misji. Zgłoszono zestrzelenie 29 B-17 oraz 4 B-24 za cenę 9 maszyn własnych.
Jako że jednostka cieszyła się dużym zainteresowaniem ze strony aliantów na początku 1944 roku został przeniesiona z Oberpfaffenhofen do Königsburg/Oder. Działania samolotów Me 410 osłaniały maszyny Bf 109 i Fw 190 z JG 300.
Najcięższe straty jednostka poniosła podczas ataku z 13 maja 1944 roku kiedy to podchodząc do formacji bombowców B-17 i B-24 i ustawiając się na ich poziomie Me 410 zostały zaatakowane przez myśliwce osłony. Około dwudziestka Mustangów zebrała obfite żniwo niszcząc 12 maszyn, a nieniepokojona formacja spokojnie poleciała nad swój cel którym tego dnia był Poznań.
Na Me 410 tego dnia spadły m.in. maszyny z 355th i 357th FG. Lt Col Gerlad Dix wraz ze swoim skrzydłowym widzieli m.in. jak dwie niemieckie maszyny zderzały się ze sobą. Później obaj zaliczyli po jeszcze jednym zestrzeleniu. W sumie 355th FG zgłosiła 6 sześć Me 410, natomiast 357th FG dołożyła do tego zgłoszenie 3 kolejnych maszyn jako zestrzelone. ((J.Scutts, Mustang Aces of the Eight Air Force, Oxford 1994, s. 26.))
Największy sukces jednostki uzbrojone w Me 410 odniosły 2 czerwca 1944 roku kiedy to w wielkiej bitwie nad Budapesztem udało się pilotom Zerstöregerschwader 76 zestrzelić 8 maszyn przeciwnika.
Tak opisuje Me 410 z Bk 5 Fw Fritz Buchholz: Po kilku bardziej lub mniej udanych operacjach z lub bez 'Dödel’ (wyrzutniki rakiet montowane pod skrzydłami) zostaliśmy przezbrojeni w Oberpfaffenhausen na nowe samoloty z zamontowanym 5cm działem. BK 5 ważyło 1600kg i czyniło z Me 410 samolot bardzo niezdarny.[…]. Po tym przezbrojeniu zostaliśmy przeniesieni z powodu nieprzyjacielskiej osłony do Königsberg/Oder. Stamtąd operowaliśmy, częściowo z osłoną myśliwską, przeciwko atakom skierowany przeciw Rzeszy od Bałtyku do Bawarii i Śląska. BK 5 była bardzo groźną bronią ze swoim burzącym pociskiem. Bombowiec trafiony nim eksplodował jak balon. Jednak z powodu dobrej trajektorii i celownika teleskopowego pojawiała się pokus aby otworzyć ogień wcześniej. Poza tym zazwyczaj po pierwszym lub drugim strzale broń się zacinała i nic nie dało się z tym zrobić podczas lotu. ((T. Boiten, M. Bowman, Battles with the Luftwaffe, Londyn 2001, s. 115.))
Schemat ataku był podobny w większości przypadków. Atak następował od tyłu i był rozpoczynany z odległości 750-1000m. Właśnie w związku z tą odległością konieczne było wspieranie się celownikiem lunetkowym. Gęsta osłona myśliwska spowodowała szybkie zakończenie używania bojowego tego typu samolotów.
Jedną z ostatnich jednostek używających Me 410 była IV./ZG 26 stacjonująca w Norwegii, ale maszyny tam latające służyły do wykonywania zadań rozpoznawczych.
Pomysł uzbrajania samolotów w działa tego kalibru ((Nie był to największy kaliber jaki Niemcy starali się umieścić na samolocie. Eksperymentowano również z działem 75mm, ale tego typu konfiguracja była przeznaczona do zwalczania celów naziemnych.)) należy chyba traktować jako objaw desperacji i braków w klasycznym sprzęcie myśliwskim. Oczywiście w warunkach wojennych i będąc w defensywnie Niemcy musieli chwytać się każdej dostępnej możliwości. Wydaje się jednak, że pomimo zaawansowanych prac nad lotniczymi działami dużego kalibru ostatecznie okazałoby się, że korzystniej montować nowe rodzaje rakiet, nad którymi trwały równoległe prace.
Bibliografia:
1. Beauvais H., Kössler K., Mayer M., Regel C., German secret flight test centers to 1945, Hinckley 2002.
2. Griehl M, Deutsche Flugzeugbewaffnubg bis 1945, Stuttgart 2008.
3. Pęczowski R, Me 410, Sandomierz 2006.
4. Scutts J., Mustang Aces of the Eight Air Force, Oxford 1994.
5. Smith J.R., The Messerschmitt Me 210/410 Series, Windsor 1971.
6. Williams A. G., Gustin E., Flying guns World War II, Schrewsburry 2003.
7. Boiten T., Bowman M., Battles with the Luftwaffe, Londyn 2001.
Zdjęcie: skan z książki Edward Jablonski „Flying Fortress”, źródło pierwotne USAF – via Wikipedia