Najnowsza kolekcja wydawnictwa Hachette poświęcona została najsłynniejszym dowódcom II Wojny Światowej. W kolekcji, oprócz dowódców znanych całemu światu (Rommel, Żukow, Patton) pojawiają się także Polacy (Kutrzeba, Anders, Sikorski). Co dla mnie najciekawsze, w pierwszym (specjalnym, bo podwójnym) numerze obok Erwina Rommla, wydano książkę o Tadeuszu Kutrzebie. Autorami są autorzy magazynu historycznego „Mówią wieki” – Marcin Czajkowski, Wojciech Kalwat oraz Hubert Kuberski.
Jest to trzecia w kolejności praca całościowo poświęcona Tadeuszowi Kutrzebie, która ukazała się na rynku, aczkolwiek trudno to nazwać biografią (raptem 48 stron). Kolejną, czwartą, jest niedawno wydana praca „Generał Tadeusz Kutrzeba (1886-1947). Zarys biografii” autorstwa Jarosława Bączyka oraz Mariusza Niestrawskiego, która ukazała się na rynku nakładem Wielkopolskiego Muzeum Walk Niepodległościowych. Ale powróćmy do wydawnictwa Hachette i jej kolekcji.
Pierwsza rzecz na temat opisywanej kolekcji „Dowódcy II Wojny Światowej” rzuca się w oczy już w kiosku. 2 książki, w twardej oprawie, za niecałe 10 zł – cena dobra. Niestety, okazała się ona promocyjna, i teraz kolekcja jest wydawana w pojedynczych książkach, 20 zł za sztukę.
Wydawnictwo z zewnątrz prezentuje się ładnie. Twarda oprawa, lakierowane litery, spory format (szersze niż A4), papier kredowy. Co do wyglądu zewnętrznego – żadnych zastrzeżeń.
Zawartość przedstawia się następująco. Każdy tom kolekcji podzielony jest na następujące rozdziały: wstęp, biografia dowódcy, odznaczenia, bitwa/kampania, kalendarium i indeks. Wszystko tu jest czytelne i klarowne. Brak jednak bibliografii „dla dociekliwych”. Nie ma co się oszukiwać, jest to wydawnictwo popularnonaukowe. Bo jakże inaczej zmieścić na 48 stronach biografię dowódcy i opis kampanii? O ile brak przypisów można zrozumieć, o tyle bibliografia czy „dodatkowe pozycje do przeczytania” powinny się pojawić.
Przejdźmy teraz do plusów tego wydawnictwa. Jedynym z nich są zdjęcia, pochodzące z Narodowego Archiwum Cyfrowego (w tomie o Sikorskim jeszcze bardziej unikatowe, bo pochodzące z prywatnej kolekcji prof. Zbigniewa Wawra). Są one różnej jakości, jednak w większości bardzo dobrej. Oprócz zdjęć zamieszczone są również mapy. Ciekawe jest podanie odznaczeń, które otrzymał Kutrzeba, wraz z ich wizerunkami i opisem odznaczenia. Szkoda, iż nie jest opisane, za co Kutrzeba otrzymał dane odznaczenie. Ale nie ma co się dziwić – Centralne Archiwum Wojskowe jest dalej zamknięte na cztery spusty…
Plusem jest, że w rozdziale opisującym bitwę/kampanię (w wypadku Kutrzeby jest oczywiste, że jest to bitwa nad Bzurą), podane są fragmenty z pracy Kutrzeby „Bitwa nad Bzurą” jako teksty źródłowe. Dodatkowo opisano „Możliwe scenariusze wojenne oczami Kutrzeby”, zaczerpnięte ze „Studium planu strategicznego Polski przeciw Niemcom Kutrzeby i Mossora”.
Same informacje jednak zarówno w biografii jak i opis bitwy, są rozszerzoną wersją encyklopedyczną. Osoba interesująca się historią wojskowości II RP czy II Wojny Światowej nie dowie się niczego nadzwyczajnego. Jednak jak wspomniałem wcześniej, jest to wydawnictwo popularnonaukowe, którego (wg mnie jak i zapewne autorów), celem jest trafienie „pod strzechy”. Dlatego nie uważam tego za błąd autorów, iż postanowili opisać to w krótki i zwięzły sposób, aby trafić zarówno do czytelnika wieku gimnazjalnego jak i dorosłego, który jest zainteresowany historią.
Podsumowując, uważam, że popularyzacja historii w społeczeństwie jest inicjatywą potrzebną. Zwłaszcza w czasach, kiedy ogranicza się naukę historii w szkołach, a Polacy coraz rzadziej sięgają po książki. Może czytelnicy, po przeczytaniu tomu o Kutrzebie czy innym dowódcy z serii, sięgną po inną, już stricte historyczną pozycję i zainteresują się tą dziedziną. Bo czyż moje pokolenie nie wychowało się na czytaniu popularnonaukowych „Gazet Wojennych” czy programach Bogusława Wołoszańskiego? Oby to wydawnictwo również dołożyło swoją cegiełkę w popularyzację historii.
P.S. I jeszcze jedna kwestia. Na okładce znajduje się najbardziej znane zdjęcie Tadeusza Kutrzeby. W oryginale Generał jest w niej bez nakrycia głowy. I zastanawiam się, dlaczego twórcy tej książki postanowili „przyozdobić” głowę Generała rogatywką. Pomysł absurdalny i do tego źle wyglądający.
Piotr Piss