Poniżej ciekawa relacja ppor. Anity SKOWRON. Z pewnością warta przeczytania.
Lotnisko w Bagram. Na bezchmurnym, błękitnym horyzoncie widać podchodzący do lądowania samolot CASA C-295M. Kilka chwil później otwierają się drzwi i kolejno pojawiają się piloci Zespołu Lotniczego. Jak zwykle uśmiechnięci, choć trochę zmęczeni po całym dniu lotów.
Dla nich każda misja to ponad dwa miesiące służby poza domem i związane z tym nieustanne przemieszczanie się między bazami. Tony sprzętu transportowanego z miejsca na miejsce, setki godzin spędzonych w powietrzu i niezliczona ilość przerzuconych ludzi.
Niestety Afganistan pomimo pięknego krajobrazu nie jest miejscem sprzyjającym lotom. Lata się tu znacznie trudniej niż w Europie. Wokół prawie wszędzie występują wysokie góry, a temperatura powietrza latem sięga nawet do +50 stopni Celsjusza, natomiast zimą często spada do około -30. Poza tym występują silne wiatry i duże zapylenie. Lotniska, na których najczęściej lądują piloci w czasie misji, również znacząco odbiegają od tych komunikacyjnych i potężnych wyposażonych w najnowocześniejszy na świecie sprzęt. Jednym z takich trudniejszych lotnisk, a może bardziej właściwym określeniem byłoby – lądowisk – jest Sharana. Ma bardzo wąski i krótki pas startowy oraz nachylenie około 3 stopnie. Tu wszystko opiera się na tym co widzi pilot, nie ma żadnych ułatwień w postaci oświetlenia czy choćby wyposażenia radiowo – nawigacyjnego, które umożliwia lądowanie przy minimalnych warunkach pogodowych.
Inspektor do spraw bezpieczeństwa lotów – kpt. Tomasz Hachuła – na pytanie o zagrożenia odpowiada: “To co najbardziej może nam tu przeszkodzić w wykonywaniu zadań to głównie ryzyko ostrzałów z broni małokalibrowej, ale szczerze powiedziawszy w Bagram najczęstszymi zdarzeniami podnoszącymi adrenalinę są zbliżenia z innymi statkami powietrznymi, duże zagęszczenie lotów i sporo małych bezpilotowców”.
“Czasami zdarzają się niebezpieczne sytuacje” wspomina kpt. Robert Turek. “Na ostatniej zmianie wracaliśmy z Kabulu do Bagram, gdzie lot średnio trwa około 10 min. Okazało się że na podejściu został ostrzelany śmigłowiec i musieliśmy oczekiwać w powietrzu około 1,5 godziny. Lądowaliśmy w nocy na zaciemnionym lotnisku. Dopiero w ostatniej chwili, przed samym przyziemieniem włączyli nam oświetlenie pasa. W takich sytuacjach trzeba zdać się na własne doświadczenie i intuicję. Nie ma wtedy czasu na zastanawianie” .
Specyfika działania i transport dużych ładunków jest tu zupełnie inna. Jeśli ładunek jest na prawdę ciężki, ze względów bezpieczeństwa jest dzielony na dwa loty. Przy bardzo dużym obciążeniu i tak wysokich górach jakie występują w Afganistanie, nie można sobie pozwolić na jakiekolwiek ryzyko.
Wszyscy piloci posiadają duże doświadczenie. Poza Afganistanem zdobywali je również m.in. na misjach w Iraku, Czadzie i na Bałkanach. Dzięki tym lotom poznali przestrzeń powietrzną Europy, Azji i Afryki. Pomimo wielu wyrzeczeń związanych ze służbą w powietrzu wszyscy lubią swoją pracę. „Owszem wymaga ona sporych poświęceń, przede wszystkim jeśli chodzi o życie prywatne, ale taka praca to ogromne wyzwanie, które dostarcza wielu wrażeń i satysfakcji” – mówi kpt. Robert Turek. Poza lotami do Afganistanu piloci na co dzień służący w 8 Bazie Lotnictwa Transportowego w Krakowie latają również w kraju. Jednym z zadań, które wtedy wykonują jest udział w “Akcji Serce”. W praktyce wygląda to tak, że wyznaczane są dyżury 24 godzinne i kiedy piloci dostają informację że jest serce, które trzeba przetransportować do kliniki, natychmiast wykonują zadanie. Tu bardzo ważna jest każda minuta, nie można sobie pozwolić na żadne poślizgi. Kpt. Karol Hali wspomina sierpień 2011 roku, kiedy miał transportować serce dla małego chłopca. “Pogoda była niesprzyjająca, wszystko stanęło pod znakiem zapytania. W takich sytuacjach najważniejszy jest czas. Serce od pobrania do wszczepienia nie może czekać dłużej niż 3 godziny. Po zastanowieniu się, postanowiliśmy lecieć. Okazało sie, że warunki atmosferyczne zmieniły sie dosłownie na czas lądowania. Wyglądało to tak jakby „coś” nam pomogło. Tamten przypadek był wyjątkowy. Czasami kiedy latamy w „Akcji Serce”, nikt nie zastanawia się ile nas to nas kosztuje i ilu ludzi jest w to zaangażowanych, ale to wspaniałe uczucie kiedy dowiadujemy się, że przeszczep się udał i choć jedno życie zostało uratowane.”
Poza takimi wyjątkowymi sytuacjami, wszyscy piloci, wykonują również bardziej standardowe obowiązki. Po powrocie z Afganistanu każdy z lotników zostanie skierowany na urlop, a po jego zakończeniu znowu zacznie się „zwykłe” latanie, zabezpieczanie skoków spadochronowych, pokazów lotniczych, wizyt i transport ładunków i ewakuację medyczną. Każdego roku biorą udział w obozach kondycyjnych oraz podobnie jak żołnierze innych rodzajów wojsk, muszą zdać egzaminy ze sprawności fizycznej i pozytywnie przejść badania lekarskie. A to wszystko po to aby za około 5 miesięcy powrócić do Afganistanu i zacząć wszystko od początku.
***
W czasie trwania XI zmiany PKW Afganistan w okresie od kwietnia do czerwca, Zespół Lotniczy Casa C-295M liczy 14 osób. W jego skład wchodzą:
Dowódca Zespołu Lotniczego kpt. Robert Turek
Inspektor Bezpieczeństwa lotów kpt. Tomasz Hachuła
Dowódca załogi kpt. Karol Hali
II pilot por. Piotr Michałowski
II pilot por. Jarosław Dmitruk
Oficer operacyjny por. Sebastian Kwiecień
Oficer operacyjny kpt. Łukasz Krawczyk
technik pokładowy chor. Marcin Kamiński
technik pokładowy chor. Dariusz Piątek
technik załadunku chor. Sławomir Turek
technik załadunku sierż. Ireneusz Sosnowski
technik obsługi naziemnej chor. Mariusz Kowalczuk
technik obsługi naziemnej kpr. Przemysław Piątek
technik obsługi naziemnej kpr. Michał Czerski
Tekst: ppor. Anita SKOWRON
Zdjęcia: ppor. Anita SKOWRON, z archiwum ZL