Myśliwce Luftwaffe jako bombowce

Mniej kontrowersyjnym sposobem wykorzystania myśliwców od projektu Mistel było z pewnością użycie ich jako bombowców. W początkowym etapie zastosowanie tego typu samolotów kompletnie myliło obronę przeciwlotniczą przeciwnika. Na takiego rodzaju stosowanie myśliwca można patrzeć dwojako.

Z jednej strony to rozwijanie taktyki i pełne wykorzystanie możliwości operacyjnych podległych jednostek. Z drugiej zaś strony to pewne wypełnianie luki spowodowane niedoborem klasycznych bombowców średnich, a tym bardziej ciężkich.

Wykorzystanie myśliwców jako platformy do przenoszenia bomb rozpoczęto na szerszą skalę podczas walki o dominacje powietrzną nad Wielką Brytanią. Wtedy to wprowadzono do działań bojowych 210 doświadczalną grupę. Jej cel postawiony przez dowództwo Luftwaffe był prosty- sprawdzić możliwość przenoszenia bomb i precyzyjnego bombardowania przy pomocy myśliwców. Niemcy dokonywali ataków na okręty nieprzyjaciela odnosząc pewne sukcesy. Już wtedy widoczna była mała przydatność ciężkich myśliwców podczas walk w dzień. Po zrzuceniu ładunku musiały one przyjąć formację kręgu obronnego, by uniknąć zdziesiątkowania. W tym czasie reszta atakującej formacji złożona z Bf 109 podejmowała klasyczną walkę z myśliwcami przeciwnika.[1] Innym z celów nalotów były maszty radiowe umieszczane na wybrzeżu angielskim. Messerschmit Bf 109 z podwieszoną bombą burzącą lub zapalającą o masie 250kg w zasadzie sam wymagał osłony przed jednostkami myśliwskimi przeciwnika. Tracił dużo na swych walorach myśliwskich. Znacznie spadała jego zwrotność, utrudnione było sterowanie oraz spadał zasięg. Mimo to precyzja takiego ataku i zaskoczenie obrońców zdawały się przemawiać za kontynuowaniem prób.

Kolejnym epizodem w tej walce myśliwsko bombowej były precyzyjne ataki na cele w Londynie. Atak odbywał się od dość męczącego wspinania się na pułap 8000m, co znacznie utrudniały podwieszone bomby. Myśliwce uzbrojone w bomby same leciały pod silna eskortą. Dzięki zaskoczeniu brytyjskie dowództwo odwołało swoje myśliwce nie widząc zagrożenia w grupie jednosilnikowych maszyn lecących nad Londyn.[2] Z wysokości 4000m następowało nurkowanie i precyzyjne bombardowanie wyznaczonych celów. Taka taktyka okazała się być bardzo efektywna- 250kg bomby zniszczyły wyznaczone obiekty. Mimo wszystko były to bombardowania precyzyjne, które nie były w stanie zastąpić zmasowanych ataków. W następnym locie bojowym pod brzuchami Bf 109 montowane były ładunki 500kg. Przeciwnik jednak uczył się na błędach i szybko docenił duże zagrożenie płynące z tej strony. Straty znacznie rosły. Wywoływało to niemałe oburzenie wśród pilotów. Jeden z nich po wojnie napisał: My piloci myśliwscy przyglądaliśmy się z rozpaczą temu gwałceniu naszych maszyn. Musieliśmy udawać popychadła i kozły ofiarne.[3] Loty były kontynuowane przez miesiąc i dopiero interwencja dowódcy wojsk myśliwskich Osterkampa u Szefa Sztabu Jeschonnaka wymusiła zaprzestanie tego typu akcji.

Ciekawym epizodem walki bombowej Messerschmitów na innym teatrze działań wojennych było zatopienie krążownika Fiji. Ustrzegł się on ciągłego zagrożenia ze strony klasycznych bombowców, które niejednokrotnie próbowały go zatopić. 50km od Krety wypatrzył go samotny Bf 109 który był na granicy swego zasięgu operacyjnego. Przypuścił atak i o dziwo 250kg bomba wybuchając niedaleko burty spowodowała przechył jednostki. Wezwany przez radio inny myśliwiec dopełnił dzieła zniszczenia.[4]
Inną sytuacją gdzie samoloty myśliwskie niszczyły okręty były działania JG 5 na kręgu polarnym. Piloci otrzymali rozkaz zwalczania między innymi statków i łodzi podwodnych na Morzu Barentsa. Jednostka ta z powodzeniem atakowała konwoje radzieckie niszcząc statki pomocnicze i jednostki podwodne klasy „M”. Dodatkowo walczono z kutrami torpedowymi próbującymi niszczyć transporty niemieckie. Walka ta przedstawiała bardzo wysokie ryzyko, gdyż prawdopodobne było zderzenie się z masztami celów oraz napotkanie zazwyczaj skutecznego z tak małej wysokości ognia artylerii pokładowej jak i ostrzału z broni ręcznej przeprowadzanego przez załogę.[5] Używane myśliwce były przystosowane do tych niecodziennych celów, piloci byli szkoleni w atakowaniu celów nawodnych. Utworzono specjalną Stafel 14(Jabo)/JG 5. Przez pół roku działania i po zaliczeniu 1000 lotów bojowych jednostka ta mogła poszczycić się zatopieniem statków przeciwnika o łącznym tonażu 39000 BRT, w tym kilkunastu kutrów floty torpedowej.[6] Innym nadmorskim rejonem w którym użyto myśliwców był teren Zatoki Biskajskiej. Powracające z łowów na Atlantyku łodzie podwodne były praktycznie bezbronne i narażone na ataki alianckich bombowców patrolujących ustawicznie ten teren. Fw 190 miały patrolować wybrzeża Kornwalii skąd startowały ciężkie myśliwce brytyjskie stanowiące poważne zagrożenie dla dotychczas patrolujących ten teren niemieckich Ju 88C. Focke Wulfy przenosiły pod skrzydłami po jednym zbiorniku 300l, co zwiększało ich zasięg o 350km i pozwalało patrolować wybrzeża Kornwalii i rejony Wysp Sycylijskich. Walki z alianckimi myśliwcami nie wypadały najlepiej w związku tym, że za sterami Fw 190 siedzieli niedoświadczeni piloci. Lepiej przedstawiała się sytuacja w walce z bombowcami patrolującymi Zatokę. Tu odnoszono pewne sukcesy. Należy podkreślić, że zestrzelenie w warunkach lotu morskiego wiązało się zazwyczaj z pewną śmiercią i stąd latano w większych zespołach, by towarzysze mogli powiadomić służby ratunkowe o lokalizacji zestrzelonego. Po zabiciu charyzmatycznego dowódcy w jednostce praktycznie upadł duch bojowy i oddział ten nie odniósł już większych sukcesów.[7]

Długotrwałe bombowe użycie myśliwców nie mogło ujść bezkarnie. Anglicy szybko nauczyli się zwalczać formacje myśliwskie uzbrojone w bomby. Na liczące po kilkadziesiąt samolotów ugrupowania niemieckie rzucali po kilka dywizjonów. Atak dokonywał się z przewagą wysokości po stronie angielskiej zadając duże straty Niemcom. Przeciwnik zbliżał się skrycie pod osłoną chmur, a sam atak następował daleko przed Londynem zmuszając Niemców do odrzucenia bomb i podjęcie klasycznej walki myśliwskiej. Następne ataki były przypuszczane w drodze powrotnej gdy Niemcy nie mogli na zbyt długi okres czasu wdać się w walkę w związku z brakiem paliwa.[8]

Użycie myśliwca jako bombowca mogło mieć uzasadnienie przy bombardowaniach precyzyjnych i tylko w połączeniu z elementem zaskoczenia. Na szerszą skalę było to jednak rozpraszanie sił przeznaczonych do zadań stricte myśliwskich, podobnie jak w przypadku wykorzystywania myśliwców do walki szturmowej wspierającej wojska naziemne. Ogromne straty były niewspółmierne do osiąganych rezultatów. Siła niszcząca była w sumie niewielka, a straty trudne do odbudowania. Ginęli doświadczeni piloci, a w ręce aliantów wpadały strącone samoloty. Myśliwce Bf 109 nie były dobrymi bombowcami. Wrażliwe na ostrzał były łatwym celem zarówno dla samolotów przeciwnika, jak i artylerii przeciwlotniczej.

Bibliografia:

Bekker Cajus, Atak na wysokości 4000m, Warszawa 1999.
Caldwell Donald, JG 26. Top guns of the Luftwaffe, Balantine Book 1993.
Janowicz Krzysztof, Fw 190, vol. III, Lublin 2005.
Janowicz Krzysztof, JG 26 Schlageter, vol II, Lublin 2002.
Murawski Marek J., JG 5 Eismeer, Lublin 2002.

——————————————————-

[1] C. Bekker, Atak na wysokości 4000m, Warszawa 1999.
[2] Ibidem, s. 212.
[3] Ibidem, s. 212.
[4] Ibidem, s. 236.
[5] K. Janowicz, Fw 190, vol. III, s. 33.
[6] M. J. Murawski, JG 5 Eismeer, Lublin 2002, s. 39.
[7] K. Janowicz, op. cit., s. 91-97.
[8] K. Janowicz, JG 26 Schlageter, vol II, Lublin 2002, s. 24.

Zdjęcie: Deutsches Bundesarchiv (German Federal Archive)