O klęsce Francji w dużej mierze zadecydowało złe użycie sił powietrznych, a nie ich słabość.
W 1939 roku wydawało się, że plan podziału na dwie armie lotnicze walczące na francuskim północno-zachodnim teatrze działań wojennych jest jedyną słuszną koncepcją,ale nie wcielono go w życie.
Naczelnego dowództwo wojsk lądowych nakazało rozwiązanie tych armii z racji zbyt dużej swobody pozostawionej lotnictwu. Uwidacznia się tutaj występujący w siłach zbrojnych wszystkich krajów konflikt pomiędzy rodzajami sił zbrojnych o ważność i pierwszeństwo.
Po rozformowaniu dwóch armii podległe jej oddziały zostały przydzielone do wojsk lądowych co praktycznie było gwoździem do trumny dla francuskiego lotnictwa. Trzon sił lotniczych odgrywający główną rolę w zbliżającym się konflikcie, czyli myśliwce został podzielony pomiędzy cztery strefy powietrzne, które odpowiadały czterem głównym zgrupowaniom armii lądowej. Zachowanie sił w silnych związkach mogło w znaczący sposób wpłynąć na sytuację w powietrzu choćby z racji znacznie wyższego poziomu sprzętu używanego przez Francuzów w porównaniu z tym, którym dysponowali wcześniejsi przeciwnicy Niemców.
W wyznaczonych strefach samoloty powinny zapewniać osłonę obszaru kraju, jak i znajdujących się na tym terenie wojsk lądowych. Dywizjony myśliwskie składające się z 12 maszyn miały za zadanie patrolowanie i nie przepuszczanie wroga na wyznaczonym odcinku działań za co odpowiedzialny był każdorazowo dowódca danego dywizjonu[1]. Jak widać przed każdym oddziałem postawiono dużo zadań, a dodatkowo ograniczono elastyczność w rejonach operacyjnych. Były to z pewnością pierwsze ogniska klęski. Jednostki myśliwskie powinny aktywnie poszukiwać przeciwnika lub interweniować odpowiadając dużymi siłamiw przypadku naruszenia własnej przestrzeni powietrznej.
Patrząc wstecz przygotowania armii francuskiej do wojny były ogromne, ale można rzec iż „cała para poszła w gwizdek” w wyniku złych założeń. I choć rok 1928 przyniósł wyodrębnienie się Ministerstwa Lotnictwa, a w 1933 odrębnej Armii Powietrznej, to w wyniku specyfiki ustrojowej Francji nie zapewniało to ani jednolitego dowodzenia, ani też niezależności nowego ministerstwa. Dopiero Edouard Daladier zahamował wpływ polityków na wojsko uspokajając w ten sposób sytuację. Wydaje się jednak, że w tym momencie było już za późno i Francuzom najzwyczajniej zabrakło już czasu na dalsze uzdrowienie sytuacji.
Jeśli po pierwszej wojnie przemysł lotniczy Francji miał się dobrze i stanowił absolutna światową czołówkę, to wraz z upływem lat sytuacja pogarszała się dramatycznie. Rozpęd nadany przez Wielką Wojnę wyhamował, a prace projektowe coraz to zmieniane przez Ministerstwo Lotnictwa nie mogły osiągnąć pożądanego rezultatu. Całkowicie zaniedbano stronę techniczną i fabryki pozostały z zacofanym sprzętem niezdolnym do produkcji seryjnej w nowoczesnym wymiarze. Taka sytuacja nie powinna dziwić. Hekatomba ofiar jaka spadła na naród francuski nie zachęcała do militarystycznego podejścia do gospodarki. Nacisk położono na obronę statyczną. Prężne lotnictwo mogło jednak stanowić obronę dynamiczną i jednocześnie być pomocne w przypadku ewentualnej ofensywy.
Nowe zamówienia wystosowane w 1934 roku rzez Rząd były niemożliwe do spełnienia i plan przewidziany na 2 lata został zrealizowany w 4. W efekcie w linii służyły maszyny pochodzące z programu renowacyjnego, a w innych państwach europejskich budowano już samoloty nowej generacji pochodzące z projektów z 1936 roku. Rozwój Luftwaffe i pewna stabilizacja w kraju zaowocowały zwiększonymi wydatkami na wojska lotnicze, jednak sumy przekazywane na te cele nie odpowiadały zapotrzebowaniu.
Duża liczba z zadłużonych i zarządzanych przez banki zakładów upadła i jedynym ratunkiem była nacjonalizacja przemysłu. Połączono fabryki w 6 dużych okręgów w celu zwiększenia wielkoseryjnej produkcji. W efekcie w 1938 roku na rzecz przemysłu lotniczego pracowało 40 tysięcy robotników[2]. Żeby uzmysłowić sobie skalę wystarczy wspomnieć o tym, iż w najgorszym okresie wszystkie fabryki wytwarzały 30-40 samolotów wszystkich typów miesięcznie. Przeprowadzone zmiany zaowocowały szybkim wzrostem produkcji i w roku 1938 osiągnęła ona pod koniec ostatniego kwartału poziom 80 samolotów na miesiąc, a w czerwcu 1939 roku było to około 200-250 sztuk miesięcznie. Zamówienie dużych ilości dość nowoczesnych myśliwców Morane 406, Dewoitine 520 i Bloch 150 znacznie poprawiło sytuację z racji ich nieznacznie tylko gorszych osiągów od maszyn niemieckich. Ważnym czynnikiem były też dostawy z USA co pomogło przygotować Francję do konfliktu w stopniu zapobiegającym totalnej klęsce[3]. Tutaj po raz kolejny zabrakło czasu oraz mocy produkcyjnych w USA, gdyż fabryki nie przestawiły się tam jeszcze na obroty wojenne, co miało miejsce kilka lat później.
Należy również pamiętać iż za słabsze przygotowanie lotnictwa francuskiego do wojny odpowiedzialność ponosiło też naczelne dowództwo. Dowódca wojsk lotniczych i as z pierwszej wojny gen. Joseph Vuillemin podlegał bowiem gen. Maurice Gamelin który jako stary tradycjonalista ograniczał skutecznie środki przyznawane na rzecz lotnictwa. Lwia część budżetu szła na wojska lądowe, a konserwatywne podejście Szefa Sztabu nie spotkało sie z oporem ze strony nieco letargicznego gen. Vuillemin. Jakby dalszym krokiem w izolowaniu lotnictwa było całkowite zaniedbanie tak ważnego współdziałania pomiędzy poszczególnymi rodzajami sił zbrojnych na polu walki, co skutecznie zastosował Wehrmacht. Jedynym sensownym celem do ataku dla lotnictwa według sztabowców francuskich były zgrupowania żołnierzy przeciwnika.[4]
Bibliografia:
Jankiewicz Zbigniew, Powstanie i upadek Luftwaffe, Warszawa 1972.
Kettley Bary, French Aces of World War II, Oxford 19991.
Krzemieński Czesław, Wojna powietrzna w Europie 1939-1945, Warszawa 1983.
——————————-
[1]Cz. Krzemieński, Wojna powietrzna w Europie 1939-1945, Warszawa 1983, s. 53.
[2]Oczywiście był to jedyny rozsądny sposób na wyjście z kryzysu, ale nie sposób idealny. Znacjonalizowanie przemysłu nie mogło wpłynąć korzystnie na twórcze myślenie poszczególnych biur projektowych. Jednak z racji wyczuwalnego napięcia i na fali ogólnoeuropejskich zbrojeń trzeba było ratować w jakiś sposób sytuację.
[3]Z. Jankiewicz, Powstanie i upadek Luftwaffe, Warszawa 1972, s. 140-142.
[4]B. Kettley, French Aces of World War II, Osprey Publisching 1999, s. 7-11