Predatory w Libii

Dziwnej wojny ciąg dalszy.

Najpierw mieliśmy do czynienia z przepychanką o to kto ma przewodzić, Francja była na pierwszych stronach gazet i znikła. Potem wkroczyły Stany Zjednoczone, ale po jakimś czasie się wycofały i wszystko spadło na barki NATO. NATO nie chciało bombardować celów naziemnych tylko utrzymywać no-fly zone, ale potem jednak stwierdziło, że cele naziemne będzie bombardować. Wczoraj gruchnęło, że USA wraca do boju. Bezzałogowo, ale wraca.
Od początku całą ta operacja przebiega jakoś nie tak jak powinna. Oczywistym było, że same naloty w tej formie nie są w stanie rozwiązać sytuacji. Medialna szopka wokół „walk” w Libii też zakrawa na kpinę. Hasło „ciężkie walki” a potem opowieść o 5 słownie pięciu ofiarach wśród Libijczyków jest śmieszne. Ciężkie walki to były, ale pod Dien Bien Phu, żeby nie sięgać głębiej wstecz. Z cały szacunkiem dla Libijczyków i ofiar jakie ponoszą, ale takie sformułowania obrażają choćby żołnierzy spod Monte Cassino. Tam były ciężkie walki. Oczywiście to nie wina ludzi którzy zdecydowali się ubrać buty, złapać za karabiny i walczyć o swoje. Media sprzedają nam „ciężkie walki” bo to zwraca uwagę i dobrze się czyta w nagłówku i słyszy w zajawce w wiadomościach. Oglądalność rośnie, przychody rosną…
Nagle Prezydent Obama uznaje, że wysyła MQ-1B Predator, które oczywiście będą działać tam zbrojnie. Co to znowu za wolta? Do czego ma ona prowadzić? Jaki jest sens robić krok wstecz wycofując myśliwce, a potem pół kroku do przodu? Jaki sens było wspierać Libijczyków w takiej formie i takim zakresie wiedząc, że nie mają czym walczyć z wyszkolonymi i uzbrojonymi jednostkami Kadafiego? Czy decydenci nie wiedzieli, że rebelianci to zwykli ludzie, którzy dobrze prezentują się z karabinem przed kamerą, a nie wyszkolona armia, a taka jest w stanie sensownie walczyć z wyszkoloną armią stojąca po drugiej stronie? W całym tym zamieszaniu polityka światowa jak zwykle gra pierwsze skrzypce. Już wydawało się, że atakowanie jednostek Kadafiego pozwoli powstańcom iść naprzód, a raczej zajmować tereny z których wycofali się żołnierze, aż tu nagle pogrożono palcem, że to wbrew konwencji, ustaleniom ONZ i „w ogóle nie ładnie”. Zatem zaprzestano tych działań i efekt mamy w telewizji. Oczywiście Libijczycy będą wywierać presję medialną mającą zmusić NATO do efektywniejszego wsparcia głosząc o ofiarach wśród ludności cywilnej. To kolejny absurd. Czasy kiedy wojowały armie, a cywile mogli przyjść popatrzeć na bitwę już minęły. Takie rzeczy tylko w filmach. Na wojnie giną ludzie. Również cywile. Pretensje do NATO o zbombardowanie jednostek rebelianckich są poniżej krytyki. Jak się nie informuje o posiadaniu czołgów to nie ma co się dziwić, że piloci bombardują takowe myśląc, że to Kadafiego. I na koniec. Jak chwytasz za broń to walczysz do upadłego bo to w końcu Twoja ojczyzna, a nie ciągle oglądasz się za NATO ONZ EU i nie wiadomo za kim jeszcze oraz jeździsz tam i z powrotem na półciężarówce przed kamerami reporterów.
Więcej o tym „przedsięwzięciu libijskim” pisać nie będę.

Zdjęcie: USAF