W mediach toczy się dyskusja na temat znaku Sił Powietrznych Rzeczpospolitej Polskiej.
Jako symbol polskiego lotnictwa szachownica malowana jest na naszych statkach powietrznych od lat. O ile w przypadku samolotów cywilnych znaki narodowe mogą być powodem do dumy, to na samolotach wojskowych mogą stać się celem. Tendencja panująca na świecie to kamuflowanie znaków rozpoznawczych. Każdy element pozwalający nam uzyskać przewagę lub zapewnić ochronę powinien zostać wykorzystany. O ile szachownica na szybko poruszającym się myśliwcu jest jeszcze do przyjęcia, to wielkie szachownice na naszych bezzałogowcach latających nad Afganistanem stoją pod dużym znakiem zapytania. Ciężko użyć szachownicy na F-16 jako celu dla AK-47, ale szachownica w jaskrawych kolorach na mniejszym i wolniejszym aparacie latającym takowym być już może. Na myśl przychodzą mi zaraz czerwone kurtki, niebieskie spodnie i inne jaskrawe dodatki, które kiedyś królowały na polu walki zarówno w powietrzu jak i na ziemi. Ta epoka odeszła dawno temu wraz z rozwojem uzbrojenia, jego zasięgu i celności. Jaskrawy kolor był bowiem doskonałym wabikiem. W powietrzu również nie trzeba się rozróżniać po kolorach. Zanim się zobaczymy, już wiemy kto leci. Po to samolot przenosi dodatkowe kilogramy systemu Swój-Obcy by nam o tym powiedzieć zanim nawet będziemy w stanie go spostrzec. Może więc w zamian za poczucie dumy z szachownicy zróbmy wszystko by nasi żołnierze nie byli celem bardziej widocznym od innych. Doktorowi habilitowanemu z komisji heraldycznej dla którego biało-czerwona jest świętością i jej zmiana jest niedopuszczalna polecam wyjść z spod książek i pomyśleć, że taka zmiana może uratować jeśli nie życie to pieniądze podatników, a jak wiemy tych na armię nigdy nie mieliśmy za dużo. W dzisiejszych czasach możemy zaobserwować sytuację, w której zbyt często do głosu dochodzą irracjonalne pomysły cywili mówiących wojskowym jak mają prowadzić wojny.
Zdjęcie: MON